Aleksander Kaźmierczak z Milicza rozpoczął naukę w Liceum Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej. Dlaczego 14-latek wybrał szkołę katolicką położoną 60 kilometrów od swojego rodzinnego domu?
Będę rozwijał się w szkole, w której - w przeciwieństwie do wielu współczesnych świeckich placówek prowadzonych przez państwo - promuje się wartości chrześcijańskie. To był mój osobisty, indywidualny wybór. Chcę uczyć się pod okiem tych, którzy zauważają, że młody człowiek potrzebuje nie tylko formacji intelektualnej, lecz również duchowej - mówi niezwykle dojrzale Aleksander Kaźmierczak.
Jak dodaje, obecnie martwi go to, że ideologia gender propagowana przez społeczność LGBT wchodzi do szkół i pojawiły się naciski, by ją promować wśród uczniów.
- Ja się z tym nie zgadzam, nie chcę mieć z tym styczności, a szkoła katolicka gwarantuje mi bezpieczeństwo pod tym względem - tłumaczy 14-latek.
Wyjazd do Wrocławia to wyzwanie, które staje się pierwszym krokiem Aleksandra do usamodzielnienia się. Chłopak będzie mieszkał na co dzień w bursie jezuickiej "Silesius" - Mam okazję, by teraz powoli uczyć się funkcjonowania i radzenia sobie poza domem, przyzwyczajać się do dorosłego życia - przyznaje. Jak stwierdza, charyzmat urszulański pasuje do jego usposobienia i trafia do niego.
A jak do wyboru swojego syna podchodzi mama? - Kościół propaguje takie wartości jak rodzina, szacunek do drugiego człowieka. Myślę, że w szkole katolickiej zostaną one umocnione w moim synu. Religia jest ważnym elementem w jego życiu, dlatego w takim liceum dobrze się zaaklimatyzuje. Kadra pedagogiczna i koledzy mają podobny światopogląd - uważa Agnieszka Kaźmierczak.
Opowiada, że Aleksander od dłuższego czasu chciał po ukończeniu szkoły podstawowej podjąć naukę w takiej placówce. Była to jego decyzja, a przy tym otrzymał wsparcie od rodziców. Sam należy do Liturgicznej Służby Ołtarza w parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Miliczu i jest zaangażowany w życie Kościoła. Kilkukrotnie brał udział w rekolekcjach we wrocławskim seminarium. Ostatnio przeszedł Pieszą Pielgrzymkę Wrocławską na Jasną Górę, a we wrześniu rozpoczął też naukę w Metropolitalnym Studium Organistowskim.
- Dla mnie najważniejsze jest, żeby syn był szczęśliwy i mógł realizować swoje marzenia w zgodzie z samym sobą. Przed nami stoi duże wyzwanie, ale Wrocław nie jest aż tak daleko - uśmiecha się mieszkanka Milicza.
Szkoły katolickie w archidiecezji wrocławskiej stawiają sobie za cel nie tylko nauczanie, ale również wychowywanie, czyli wspieranie instytucji rodziny.
- Pokazujemy wartości chrześcijańskie, propagujemy styl życia godny człowieka, pełny miłości i szacunku do drugiego, wynikający nie tylko z prawa Bożego, ale i naturalnego - mówi ks. dr Krzysztof Deja. Dyrektor Katolickiego Liceum w Henrykowie zaznacza, że owa katolickość szkoły nie polega na tym, że uczy się tam np. matematyki czy języka polskiego
na klęczkach. Ta życiowa gra toczy się o wysoką stawkę – wykształcenie młodzieży, która jest przyszłością Kościoła. - Niemądry chrześcijanin to nijaki chrześcijanin. Potrzebujemy inteligentnych katolików, którzy będą potrafili rozsądnie i skutecznie walczyć ze światem o prawdy nadrzędne, opierając się na Ewangelii - wyjaśnia ksiądz dyrektor.
Na poziom szkoły składa się nie tylko nauczanie przedmiotów, ale również atmosfera, kontakt pedagogów z uczniami, siła wspólnoty. Żadna szkoła, a tym bardziej katolicka, nie może ograniczyć się do klasy, ławek, krzeseł i tablicy. Tworzą ją ludzie, którzy kreują ambicje i sumienia młodego pokolenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz