5 grudnia 2019

Z Bożą pomocą nie ma rzeczy niemożliwych. Poznaj niezwykłą historię lekarki, która pokonała machinę państwową

– W Norwegii trwa przesuwanie grani tylko w jedną stronę: przeciwko życiu. Ustawa uchylająca ochronę życia przeszła jednym głosem, przy masowych protestach środowisk chrześcijańskich. Wielu ludzi zostało wówczas aresztowanych – mówi z rozmowie z Janem Pospieszalskim opublikowanej na łamach tygodnika „Sieci” dr Katarzyna Jachimowicz, polska lekarka pracująca w Norwegii.

Dr Jachimowicz zaznacza, że od początku wiedziała, jak wygląda sytuacja lekarzy rodzinnych w Norwegii oraz, że do ich obowiązków należy m.in. kierowanie na aborcję i przepisywanie środków wczesnoporonnych. – Jednocześnie wiedziałam też, że istnieje klauzula sumienia, że mogę tych świadczeń nie robić. Nie sądziłam, że Norwegia, w której jest wolność i tolerancja, będzie bardziej totalitarna pod tym względem niż Polska za czasów komunistycznych – tłumaczy. Dodaje, że wszystko zmieniło się w roku 2015, kiedy to zaczęła obowiązywać nowa ustawa o zawodzie lekarza rodzinnego.

– W chwili gdy zmieniano prawo, w całej Norwegii było 16 lekarzy powołujących się na klauzulę sumienia. W tym ja. Przeciw nam były potężne wielotysięczne feministyczne manifestacje. Moja szefowa postawiła mnie pod ścianą: albo zmieniasz swoje poglądy, albo musisz zrezygnować z pracy – relacjonuje dr Jachimowicz, po czym tłumaczy dlaczego nie wybrała żadnej z tych „propozycji”. – Jestem katoliczką, jestem za życiem. Zabijanie człowieka, nawet w bardzo wczesnej fazie, jest czymś niedopuszczalnym. (…) Powiedziałam mojemu szefostwu, że to oni mnie muszą zwolnić. Sama z pracy nie zrezygnuję – opowiada.

Po tej deklaracji sprawy potoczyły się bardzo szybko – polska lekarka została zwolniona z pracy stając się jednocześnie pierwszym lekarzem w Norwegii prześladowanym za poglądy. – Cała ta sytuacja pokazała, że Norwegia jest krajem nietolerancyjnym. Akceptuje się tu różne narodowości, wyznania, mniejszości, wszelkie możliwe style życia poza katolickim – podkreśla.

Sprawa ostatecznie trafiła do sądu, który w pierwszej instancji wydał wyrok negatywny. – Sąd nie dopatrzył się złamania prawa. Orzekł, że mój sposób traktowania kobiet jest dyskryminujący, ponieważ kobieta, przychodząc do mnie, mogłaby się spotkać z odmową założenia spirali wczesnoporonnej, a mężczyzny taka odmowa nie spotka. Gdy to usłyszałam, mimo że przegrałam, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu – mówi dr. Jachimowicz.

Polska lekarka nie złożyła broni i walczyła dalej. Ostatecznie jej wysiłki nie poszły na marne, ponieważ sąd przyznał jej rację. – Po prostu wygrałam. (…) Chrześcijańskie stowarzyszenie lekarzy uznało to za wielki sukces, który świętowaliśmy na specjalnej konferencji – tłumaczy.

Dr Jachimowicz nie ukrywa, że udało jej się przetrwać ten trudny czas dzięki wierze w Boga. – Gdy miałam chaos w sobie, pomagał mi stały rytm dnia: odsłuchiwanie w drodze do pracy Słowa Bożego, kształtowanie dnia według tego. (…) Kiedy jesteś w sytuacji pozornie bez wyjścia, to masz wybór: albo będziesz narzekał i złorzeczył swoim wrogom, albo weźmiesz najmocniejszą chrześcijańską broń, jaką są miłość i przebaczenie. Od samego początku konsekwentnie modliłam się za osoby z drugiej strony. Zaczęłam od przebaczenia – podsumowuje polska lekarka.

Źródło: tygodnik „Sieci”
TK



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz