Jeśli mówimy, że przychodzimy w imieniu Chrystusa, wtedy przestajemy być „napompowani” i przestajemy myśleć, czy za wstawienie pryszniców, wycięcie dwóch drzew w środku Rzymu wsadzą mnie do więzienia, czy nie. To już nie ma znaczenia.
Fragment książki kard. Konrada Krajewskiego "Zapach Boga" publikujemy za zgodą wydawnictwa "Znak".
Jałmużna to jest dzielenie się sobą, a nie pieniędzmi. Pieniędzmi najłatwiej się podzielić. To dzielenie się sobą, czyli tym, czym obdarzył mnie Bóg – umiejętnościami, czasem, własną kulturą, dostrzeżenie innego człowieka. Jeśli trzeba, to również tym, czym Bóg mnie pobłogosławił, czyli moimi dobrami materialnymi.
Jałmużna, oprócz tego, że gładzi wiele naszych grzechów, jest czymś niesamowitym. Pamiętacie, jak Pan Jezus powiedział, że kto poda w Jego imieniu kubek zimnej wody, ten osiągnie życie wieczne, ten będzie w Królestwie Niebieskim? Ale warunek jest jeden. Trzeba to zrobić w imieniu Pana Jezusa.
Tydzień temu byłem w dzielnicy Rzymu Tor Vergata. Tam jest około tysiąca sześciuset Erytrejczyków. Oni tysiącami przypływają do Włoch, bo jest im najbliżej. Uciekają przed wojną, uciekają przed śmiercią. Bardzo często kobiety są zgwałcone. Dlatego że to jest bilet przedostania się przez Libię. Na takich niewielkich stateczkach jest ich dwieście, trzysta, czterysta osób. Byłem u nich tydzień temu. Zawoziłem im jedzenie, bo Kościół to jest dziś, nie jutro. Trzeba im pomóc dziś.
Przyjeżdżają bez niczego. Nie mają żadnych walizek i żadnych zabezpieczeń. Można by powiedzieć, że liczą tylko na „Jezu, ufam Tobie”. Teraz napis „Jezu, ufam Tobie” łatwo nam się nosi na znaczkach. Ja wyobrażam sobie, że „Jezu, ufam Tobie” to jest wsiąść do łodzi, która nie ma steru ani wioseł, i powiedzieć: Panie Jezu, płynę tak, jak prąd niesie, bo to jest Twój prąd. Zauważcie, to jest logika nie z tego świata. My się zabezpieczamy w każdej sytuacji. Nawet jak lecimy samolotem, ubezpieczamy bagaż. Tak jakby ktokolwiek wrócił, jak rozbije się samolot. Ubezpieczamy wszystko, co się da, nawet zęby. Ubezpieczamy samochód, mamy poduszki powietrzne, zapinamy pas i wtedy możemy mieć karteczkę: „Jezu, ufam Tobie”. Ale nie o to chodzi. „Jezu, ufam Tobie” to jest całkowite zaufanie Panu Bogu. Dopiero niedawno zrozumiałem, dlaczego ksiądz przed święceniami kapłańskimi, diakońskimi, biskupimi musi leżeć krzyżem. Dlatego, żeby powiedzieć: Panie Jezu, ja sam nie dam rady. To jest ponad moje siły. Dlatego muszę położyć się krzyżem i pokazać, że jestem nic, że po prostu jestem nic. A Ty, Boże, to nic bierzesz i przez to nic działasz. Zresztą, jak popatrzycie na historię, to Pan Jezus wybierał zawsze byle co. Począwszy od Świętego Piotra. Święty Piotr to było „byle co”. Miał swój sposób na życie, aż w końcu Jezus powiedział: „Zejdź mi z oczu”. Jeśli jednak ktoś się uniży, uzna, że jest nikim, to Bóg go bardzo chętnie wywyższa. Więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz