11 października 2019

Amazonia zmienia Europę

Amazonia to 5 procent całej powierzchni Ziemi, a znajduje się tam 20 procent światowych zasobów niezamarzniętej wody pitnej oraz 34 procent światowych rezerw lasów. Zróżnicowanie biologiczne ekosystemów Amazonii jest największe na Ziemi.


Efekt motyla i ziarenko piasku
W 1963 roku amerykański matematyk i meteorolog Edward Nor­ton Lorenz zbudował równanie odnoszące się do zjawisk atmos­ferycznych i udowodnił, że nawet niewielka zmiana w jednym z punktów atmosfery może być przyczyną wielkich zmian w in­nym jej obszarze. Obrazowo ukazał tę zależność, wskazując na motyla, którego trzepotanie skrzydeł w brazylijskiej Amazonii może wywołać tornado w Teksasie. Każdy ruch skrzydeł moty­la wywiera bowiem presję na otaczające go molekuły powietrza w celu wzniesienia owada w górę. Każdy ruch powoduje więc nie­wielką zmianę ciśnienia powietrza wokół owada, a ciśnienie at­mosferyczne jest jednym z kluczowych czynników wpływających na zmiany w pogodzie. Od tamtego czasu fakt, że niezwykle małe zaburzenia mogą prowadzić do rewolucyjnych zmian, zwykło się nazywać efektem motyla.
Planeta Ziemia to rzeczywiście doskonale zbudowany system po­wiązań i wzajemnych relacji. Kosmos, Ziemia, życie na Ziemi to mechanizm składający się z nieograniczonej liczby zależnych od siebie zębatek. I tak na przykład ogromne obszary wilgotnych lasów równikowych w Ameryce Południowej są całkowicie uzależ­nione od dostaw piasków z Sahary niesionych przez wiatry atlan­tyckie. Piasek Sahary jest niezwykle bogaty w składniki mineralne niezbędne do rozwoju roślinności tropikalnej; bez niego Amazo­nia stałaby się bagnistym pustkowiem.
Podróż z Afryki Północnej do Ameryki Południowej przez cały Atlantyk zajmuje jednemu ziarenku piasku od tygodnia do dwóch. W tym czasie przebywa ono drogę od 7 do 10 tysięcy kilometrów, unosząc się na wysokości 3 kilometrów nad poziomem morza. Co ciekawe, z danych satelitarnych wynika, że ponad połowa opa­dającego na obszar Amazonii pyłu pochodzi z maleńkiej kotliny, znajdującej się w centralnej części Sahary, na terytorium Czadu. Ten obszar to niezwykle bogate w minerały terytorium dawno wy­schniętego akwenu. Równikowe prądy powietrzne odbijają się od łuku górskich szczytów, jakie tworzą Andy, i stają się wiatrami, które wywołują tornado w Teksasie, a następnie stają się na nowo wiatrami atlantyckimi i mają wpływ na zmiany pogody w Euro­pie, w tym oczywiście także w Polsce, a ostatecznie sprawiają, że pada śnieg na Syberii.
Można by zatem powiedzieć, że to, czy pada deszcz w naszym kra­ju, zależy od małego ziarenka piasku z Sahary, który sprawia, że urośnie drzewo w Amazonii, na którym zatrzyma się na chwilę motyl, aby później ponownie się wznieś i zatrzepotać skrzydłami. Co jednak się stanie, gdy zabraknie tego drzewa na terenie ama­zońskiej dżungli i tego motyla?
Lasy Amazonii
Amazonia to 5 procent całej powierzchni Ziemi, a znajduje się tam 20 procent światowych zasobów niezamarzniętej wody pitnej oraz 34 procent światowych rezerw lasów. Zróżnicowanie biologiczne ekosystemów Amazonii jest największe na Ziemi. Według ekspertów na jednym kilometrze kwadratowym może rosnąć w przybliże­niu 75 tysięcy rodzajów drzew. Region jest zamieszkany przez oko­ło 2,5 miliona gatunków owadów oraz zwierząt. Mieszka tu około 20 procent wszystkich ptaków Ziemi. Lasy Amazonii kryją w sobie jeszcze setki nierozpoznanych przez człowieka gatunków zwierząt i roślin. Zwane są „zielonymi płucami świata” – to tu występuje największa produkcja tlenu, a zarazem pochłaniane jest najwięcej dwutlenku węgla na świecie. Śmiało możemy powiedzieć, że co piąty oddech, jaki każdy z nas, ludzi na Ziemi, wykonuje, robi go dzięki drzewom Amazonii. To dzięki nim bije nasze serce.
Niestety te zielone płuca stają się coraz mniejsze, a przez to i mniej wydajne. Amazońskie lasy istnieją od dziesiątków milionów lat, ale dopiero w ciągu ostatnich dziesięcioleci zaczęło im zagrażać poważne niebezpieczeństwo. Ma to związek z rabunkową gospo­darką i wycinaniem selwy, głównie pod pola uprawne i pastwiska. Kraje posiadające lasy równikowe należą do biedniejszych. Eksport drewna przynosi im szybkie zyski. Skorumpowane rządy wielu państw posiadających lasy amazońskie, ulegając naciskom wielu zachodnich korporacji, przywiązują małą wagę do problemu nisz­czenia lasów. Wiele firm swobodnie prowadzi handel drewnem pochodzącym z lasów amazońskich. Zwiększa się także popyt na mięso w świecie. Tylko w Boliwii, w kraju, w którym mieszkam, ilość bydła przeznaczonego na ubój w ciągu ostatnich dziesięciu lat zwiększyła się z 3 milionów pogłowia w 2010 roku do 20 milionów sztuk obecnie. Związane jest to z zadłużeniem Boliwii wobec Chin i częściową spłatą długu w postaci mięsa. Tak znaczne zwiększe­nie pogłowia wiąże się oczywiście z koniecznością wycinki lasów i przeznaczeniem tych terenów na pastwiska.
Raporty opracowywane przez międzynarodowe organizacje uka­zują ogrom skali wylesienia. Rocznie bezpowrotnie w Amazonii znika 30 tysięcy kilometrów kwadratowych lasu równikowego. Jest to powierzchnia województwa mazowieckiego. Szacuje się, że każdej minuty wycinany jest i bezpowrotnie ginie obszar Amazo­nii wielkości półtora stadionu piłkarskiego. Naukowcy apelują, że jeżeli nie zatrzymamy procesu dewastacji środowiska, to w roku 2030 nastąpi tak zwany punkt krytyczny. Po jego przekroczeniu lasy nieodwracalnie zaczną umierać. Wymarcie lasu i jego zamia­na w sawannę lub pustynię doprowadzi do nieodwracalnej klęski ekologicznej naszej planety.
Destrukcja Bożego dzieła
Goniący za zyskiem „cywilizowany” człowiek niszczy ziemię, z któ­rej się wywodzi, burzy naturalną równowagę środowiska, zbliża­jąc się do momentu, w którym spowoduje własną zagładę. Tak gwałtowna degradacja środowiska naturalnego nie pozostaje już teraz obojętna dla mieszkańców, szczególnie rdzennych plemion Ameryki, dla których przyroda jeszcze do niedawna stanowiła naturalny habitat. Wystarczy tylko odwiedzić prowincje Guaray­os i Ñuflo de Chávez boliwijskiego departamentu Santa Cruz, za­mieszkiwane przez indiańskie plemiona Guarayos i Chiquitos, aby dostrzec postępujący proces migracji rdzennej ludności do miast. Plemiona Indian, od wieków żyjące w lasach, tracą swoje domo­stwa i zmuszone są do emigracji. Powiększają oni dzielnice nędzy wielkich miast (slumsy): zwiększa się przestępczość, szczególnie wśród młodzieży, problem narkomanii i prostytucji. Z oburzeniem lubimy powtarzać historie o tym, jak bardzo niebezpiecznymi dla Europejczyka są kraje Ameryki Łacińskiej, szczególnie peryferyjne obszary wielkich miast, lecz sami naszym konsumpcyjnym stylem życia doprowadzamy do powiększania się tych obszarów nędzy.
W encyklice Laudato si’, dokumencie poświęconym trosce o nasz wspólny dom i ochronie harmonijnego współżycia wszystkich lu­dzi, papież Franciszek napisał: „Refleksje teologiczne czy filozo­ficzne o sytuacji ludzkości i świata mogą brzmieć jak powtarzanie pustych haseł, jeśli nie zostaną na nowo umieszczone w aktual­nym kontekście, bezprecedensowym dla historii ludzkości”[1]. Na­tomiast kilka miesięcy po tym, jak zapowiedział Synod dla Ama­zonii, udał się do Puerto Maldonado w peruwiańskiej Amazonii, gdyż jest to jedno z tych miejsc na Ziemi, skąd szczególnie mocno rozbrzmiewa ekologiczno-teologiczne przesłanie Franciszka dla świata. W encyklice papież Franciszek pisze, że „księga natury jest jedna i niepodzielna”[2]. Proces degradacji środowiska przyrodni­czego i środowiska ludzkiego zachodzi jednocześnie, a najmocniej i bezpośrednio odczuwają to zawsze najubożsi mieszkańcy naszej planety. W Puerto Maldonado widać tę zależność niemalże go­łym okiem. Bogactwo zasobów naturalnych (biomateriału i złota) obecne na tym terenie doprowadziło bowiem do rabunkowej go­spodarki, a co za tym idzie – do destrukcji Bożego dzieła, w konsekwencji zaś do zniszczenia świata relacji międzyludzkich i za­sad moralnych.
Obraz spustoszenia ze złotem i rtęcią w tle
Amazoński departament Madre de Dios w Peru, którego stolicą jest Puerto Maldonado, graniczący z boliwijskim departamentem Pando, to teren bogaty w złoto, którego drobinki można znaleźć na piaszczystych nadbrzeżach dorzeczy Amazonki. Kiedy „poszu­kiwacze złota” odkryli ten szlachetny minerał, zaroiło się od nie­legalnych kopalni złota. Pracowali tam jednak głównie miejscowi mieszkańcy dżungli, dorabiając sobie w ten sposób na życie. Oni wiedzieli, że muszą żyć w symbiozie z otoczeniem. Skutki jakie­gokolwiek braku równowagi odczuwali bezpośrednio na własnej skórze. Dzisiaj jednak nie łopaty, lecz potężne maszyny przewala­ją codziennie niezliczone ilości brzegowej ziemi w poszukiwaniu żółtego metalu. Aby użyć jednak tych maszyn (pomp górniczych, pogłębiarek, przesiewaczy…), najpierw trzeba zlikwidować prze­szkody, czyli obalić drzewa i wypalić krępującą ruchy maszyn oko­liczną florę. Do tego dochodzi codzienne zużycie 1500 litrów oleju wylewanego bezpośrednio do rzeki lub na ziemię; co na jedno wy­chodzi, bo i tak ulewne deszcze zmyją go do rzeki. Gęsta sieć rzek na tym obszarze to dzisiaj odrażający obraz spustoszenia.
Pracujące tam maszyny górnicze i dostający się do dorzeczy Ama­zonki zużyty olej z maszyn to tylko mała cząstka destrukcyjnej działalności człowieka. Prawdziwym zagrożeniem dla ekosyste­mu jest technologia używana w procesie oczyszczania złota: od­dzielania czystego złota od innych kruszców takich jak miedź czy żelazo. Niektóre sposoby rafinacji złota znane były już w staro­żytności i w sumie przez wieki się nie zmieniły. Najlepszy spo­sób oczyszczania złota polegał – według Pliniusza – na użyciu rtęci: „Kiedy potrząsa się często wraz z rtęcią w glinianych na­czyniach, to w ten sposób zostają odrzucone zanieczyszczenia. By sama rtęć oddzieliła się od złota, wylewa się ją na podsunięte skóry, przez które przepływając jak pot pozostawia czyste złoto”[3]. Sposób ten wymagał jeszcze odzyskania niewielkiej części zło­ta, która pozostała w rtęci po przesączeniu przez skórę – w tym celu odparowywano rtęć.
W Unii Europejskiej kwestię ograniczeń w wydobyciu rtęci i han­dlu tym pierwiastkiem reguluje międzynarodowa konwencja na­zwana „Konwencją z Minamaty”, natomiast w boliwijskiej czy pe­ruwiańskiej dżungli, jak też w innych miejscach bogatych w złoto, żadne konwencje nie obowiązują, a słowo mercurio, czyli rtęć, to być może jedyny pierwiastek chemiczny, którego nazwę zna­ją doskonale amazońskie dzieci. By uzyskać 1 gram czystego zło­ta, trzeba użyć 2 gramów rtęci. Rocznie w departamencie Madre de Dios wydobywa się około 35 ton złota. Rachunek jest prosty: 70 ton rtęci, tego nadzwyczaj groźnego metalu, który po procesie odparowania miesza się z powietrzem, wraca później w postaci mi­kroskopijnych kropli i opada w pobliżu miejsca, gdzie odbywał się proces chemiczny. Następnie dzieje się z nim to samo, co w przy­padku zużytego oleju, czyli częściowo pozostaje w glebie, a resz­tę deszcze zmywają do rzeki, gdzie gromadzi się na dnie koryta. Później jest wchłaniana przez ryby i jeśli taką rybę zje inna ryba, wytwarza się metylortęć, śmiertelna trucizna. Stąd już o krok do skutków, jakie wywołuje ten związek chemiczny w systemie ner­wowym i oddechowym amatorów ryb. A przecież dla Indian miesz­kających na tych terenach rzeki z dziada pradziada były matka­mi żywicielkami. Tutaj rzeczywiście obowiązuje faktyczne prawo dżungli, prawo silniejszego. Jaki pozostawia się wybór rdzennym mieszkańcom tych ziem?
Anonimowi i znikający bez śladu
Bogaci i szanowani obywatele, właściciele maszyn i kopalni, żyją w miastach, często w innych krajach, na innych konty­nentach. Handlują złotem, które w Europie kupują mężczyźni dla swoich wybranek i ukochanych. W kopalniach zaś pracu­ją najubożsi, żyjąc w domkach skleconych naprędce z bambu­sowych pali i owiniętych niebieską folią. Pierwszą czynnością w stosunku do tych pracowników jest odebranie im dokumentu tożsamości. Po przekroczeniu zasieków strzeżonych przez uzbro­jonych ochroniarzy wynajętych przez właścicieli kopalni stają się numerem wyjętym spod prawa. Są to głównie sezonowi pra­cownicy najczęściej z licznie zaludnionych terenów Płaskowyżu Andyjskiego, gdzie stopa bezrobocia utrzymuje się niezmiennie na bardzo wysokim poziomie. Ze zrozumiałych powodów są to głównie mężczyźni, którzy oprócz fundamentalnych potrzeb związanych z życiem w tym miejscu i naturą pracy mają także zapotrzebowanie na alkohol i oczywiście na seks. Ilość nielet­nich dziewcząt, które kręcą się wokół tych górniczych osiedli, jest zatrważająca. To młode dziewczyny, często jeszcze dzieci, które w ten sposób starają się zasilić domowy budżet rodzin po­zbawionych ziemi i tradycji.
Dochodzi do tego jeszcze kwestia całkowitego braku kontroli przez państwo nad tym procederem. „Dla pracodawców – mówi ksiądz Xavier Arbex, odpowiedzialny za akcję duszpasterską w tym rejonie – ani pracownicy kopalni, ani inne osoby wcho­dzące w skład obozów górniczych: członkowie rodzin, kuchar­ki, «dziewczyny do towarzystwa», dostawcy i całe zaplecze logi­styczne, nie istnieją w żadnej formie spisów i tym mniej wykazów imiennych. Między sobą używają pseudonimów takich jak Fla­co (chudy), Gordo (gruby), Chato (mały). Najczęstszą przyczy­ną śmierci jest tutaj przysypanie ziemią podczas pracy przy wy­bieraniu brzegów, utonięcia, wszelkiego rodzaju choroby, nawet te łatwo uleczalne w zwykłych warunkach, oraz zatrucia rtęcią, szczególnie w przypadku małych raczkujących dzieci. Do tego dochodzą zgony w wyniku działań przestępczych, schorzeń we­nerycznych i jako konsekwencje aborcji”. Rocznie – jak oblicza zapytany duszpasterz – znika bez śladu w tym regionie około 150 do 200 najczęściej anonimowych osób.
Służyć i doglądać
„Przestałby papież zajmować się zwierzątkami i roślinkami, a za­cząłby mówić o rzeczywistych problemach Kościoła i świata”. Tego typu stwierdzenia można często spotkać, nawet w prasie podają­cej się za katolicką. Czy jednak życie nas wszystkich, a szczególnie tych najbiedniejszych, którzy jak zawsze cierpią najbardziej, nie jest rzeczywistym problemem dla Kościoła? Tematy nadzwyczaj­nego Synodu na temat Amazonii zapowiedzianego na październik to nie kwestia wyłącznie gwałtu dokonywanego na ekologii, lecz autentycznych zbrodni jednego człowieka wobec drugiego brata. W grę wchodzą pojęcia życia i godności ludzkiej, sprawiedliwo­ści społecznej, dyskryminacji kulturowej i językowej. Dotykamy tutaj fundamentalnych praw człowieka w ich ściśle egzystencjal­nym wymiarze.
Papież Franciszek wzywa nas często do ekologicznego nawróce­nia. Jest to konkretne zadanie dla nas wszystkich. Ma ono na celu zapobieżenie „morderstwu stworzonego świata” i wytworzenie „nowych nawyków” w społeczeństwie takim jak nasze. Chodzi na przykład o promowanie alternatywnego handlu ekosolidar­nego, wzmacnianie modeli ekonomicznych opartych na zasadach sprawiedliwości, a nie tylko na maksymalizacji zysku, rezygnacji z nadmiernej konsumpcji, oszczędności… Jak pisał papież Bene­dykt XVI w encyklice Caritas in veritate: „Kupno jest zawsze ak­tem moralnym, nie tylko ekonomicznym”[4]. Nawrócenie ekologicz­ne to nic innego jak wezwanie do wierności względem biblijnego nakazu z Księgi Rodzaju: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umie­ścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go [po hebrajsku użyte sło­wo znaczy także „służył mu”] i doglądał [postawa pełna miłości i troski]” (Rdz 2,15).
Jest to proces wymagający od chrześcijan zachodniego świata „zdekolonizowania umysłów”, a ponieważ mentalność kolonial­na wciąż w Kościele jest obecna, dlatego też konieczne jest wejście na drogę autentycznego nawrócenia. W Instrumentum laboris Synodu Biskupów możemy przeczytać wezwanie do wsłuchania się w krzyk uciemiężenia ubogich, gdyż usłyszenie go może stać się dla nas początkiem nawrócenia. W ten oto sposób obecny kry­zys ekologiczny może stać się dla nas chrześcijan bogatej Północy felix culpa („błogosławioną winą”): jedyną w swoim rodzaju oka­zją do nawrócenia. „Przeżywany kryzys – czytamy w dokumencie – otwiera nowe możliwości ukazywania Chrystusa w całym jego wyzwalającym i uczłowieczającym potencjale. Dokonuje tego, kie­rując nasze serce, wzrok i dłonie ku najbiedniejszym. To w Ama­zonii dzisiaj Kościół staje się Ciałem i tam rozbija swój namiot (por. J 1,14). W Amazonii, gdzie życie pulsuje energią, gdzie szu­mem drzew i rwącym gwarem rzek wyśpiewuje pieśń życia, i gdzie życie tańczy taniec życia – siostry ptaki tańczą z braćmi rybami, a małe siostrzyczki mrówki pląsają razem z larwami i owadami – człowiek może odkryć działanie Boga w duszy, gdyż jak pisał św. Bonawentura, kontemplacja jest tym wznioślejsza, im bardziej człowiek odczuwa w sobie działanie Bożej łaski albo im bardziej potrafi rozpoznawać Boga w innych stworzeniach”[5]. Chodzi zatem o to, „aby amazońska rzeczywistość opuściła Amazonię i wywarła wpływ na całą planetę i na cały Kościół Powszechny”[6].
Kasper Mariusz Kaproń OFM (ur. 1971), doktor liturgiki, od 2011 roku misjonarz w Boliwii wśród Indian Chiquitos i Guarayos, obecnie pracownik naukowy, sekretarz generalny i kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu św. Paw­ła w Cochabambie. Opublikował: Stamtąd wszyst­ko widzi się lepiej. Polski Kościół w oczach misjo­narza w Boliwii.

[1] Franciszek, Laudato si’, Rzym 2015, 17.
[2] Tamże, 6.
[3] Pliniusz, Historia naturalna. Wybór, Wrocław 1961, 99–100. Cyt. za: J. Piaskowski, Metody rafinacji złota według dzieł autorów starożytnych i traktatów metalurgicznych do końca XVI w., „Kwartalnik Historii, Nauki i Techniki” 32/3–4 (1987), s. 603.
[4] Benedykt XVI, Caritas in veritate, Rzym 2009, 66.
[5] Synod Biskupów dla Amazonii, Instrumentum laboris, Rzym 2019, 20.
[6] Tamże, 141.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz