6 listopada 2019

Edukacja seksualna czy wychowanie do życia w rodzinie? W Stanowicach porównywali

O bezpieczeństwie dzieci w necie była mowa w Szkole Podstawowej w Stanowicach. Ekspert wskazał też, czym konkretnie różni się edukacja seksualna według WHO od wychowania do życia w rodzinie w polskich szkołach.
O wstrząsających przypadkach dotyczących bezpieczeństwa dzieci w internecie opowiadała psycholog Mariola Kujańska w Szkole Podstawowej w Stanowicach w gminie Czerwionka-Leszczyny. Okazją był "Dzień dla rodzica". Około 40 osób, po zapoznaniu się z ocenami dzieci, przyszło na spotkanie z ekspertami.
Mariola Kujańska mówiła m.in. o uczennicy IV klasy jednej ze szkół podstawowych w regionie. Jej matka myślała, że wie o niej wszystko. Gdy jednak weszła kiedyś do pokoju, zauważyła, że córka nerwowo schowała telefon pod poduszką. Matka sprawdziła urządzenie i zamarła z przerażenia. Okazało się, że 10-latka była zaczepiana przez kilku dorosłych mężczyzn, z których najstarszy miał 50 lat. Gdy matka zapytała, dlaczego, dziewczyna odpowiedziała: "Bo ci panowie częściej do mnie mówią, że mnie kochają".
Załóż dziecku blokadę czasową
Ta historia zakończyła się tym, że policja dotarła do pedofilów. Psycholog mówiła jednak o możliwych fatalnych konsekwencjach molestowania przez internet. Nawet słowa: "Kocham cię bardziej niż twoja mama" zasiewają w dziecku niepokój. Złych następstw może być znacznie więcej.
Większych i mniejszych niebezpieczeństw związanych z internetem nasze dzieci spotykają mnóstwo. Zaszkodzić dziecku może też zbyt długi czas spędzony w wirtualnym świecie. Mariola Kujańska powoływała się na badania przeprowadzone w USA, według których dziecko do 3. roku życia nie powinno mieć do czynienia z żadnym ekranem. Zachęcała, żeby u nieco starszych pociech podchodzić z rezerwą do twierdzenia: "Wszyscy w klasie już mają nowe smartfony!", bo zwykle jest to przesada.
Mówiła też, że kiedy już zdecydujemy się dać dziecku telefon, powinniśmy zakładać w nim blokady czasowe. Można ustawić dziecku limit jednej godziny korzystania ze smartfona dziennie. - Jeśli wykorzysta ten limit do 15.00, wieczorem już telefonu w ogóle nie ma - mówi.
Opowiadała, jak z ogromną siłą potrafi uzależnić dzieci pornografia i jak szybko do takich uzależnień dochodzi. Zdarza się, że chłopcy całą grupką oglądają filmy pornograficzne na telefonie w szkolnej toalecie. - Mam nadzieję, że wszyscy państwo zaglądacie do sprzętów elektronicznych swoich dzieci. Do 18. roku życia macie państwo do tego prawo - powiedziała.
Zaznaczyła, że nie powinno się to odbywać przez jakiś "kipisz", przez demonstracyjne przeglądanie, co dziecko ma w telefonie. Taki sposób mógłby podważyć zaufanie, jakie ma do nas dziecko. Ta kontrola powinna być dyskretna.
Miłość i małżeństwo czy "uzyskanie zgody"?
Mariola Kujańska podkreśliła przy tym, że rodzic musi znać PIN komórki swojego dziecka. I wezwała do stanowczości w tej kwestii. - To przecież my za tę komórkę płacimy - powiedziała.
Mówiła też o tym, że w Ameryce już w projektach nowych domów zaznaczona bywa przestrzeń, do której wszyscy członkowie rodziny składają na noc swoje sprzęty elektroniczne. Chodzi o to, żeby nikt z nimi nie spał. To bardzo ważne dla zdrowia ciała i ducha.
W drugiej części spotkania z rodzicami rozmawiał Kazimierz Przeszowski z Centrum Życia i Rodziny. Mówił o edukacji seksualnej według standardów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i porównywał ją do podstawy programowej obowiązującego w Polsce przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie". Choć "Wychowanie..." bywa dziś w mediach wyśmiewane, porównanie wychodzi dla niego absolutnie na plus.
W "Wychowaniu..." wzorcem jest małżeństwo, bycie mężczyzną albo kobietą, panowanie nad sobą. W edukacji seksualnej według WHO wzorcem jest różnorodność, a małżeństwo i rodzina są ukazywane jako źródło opresji. O płci według standardów WHO wcale nie decyduje genotyp męski lub żeński, ale "płeć kulturowa", którą można sobie dowolnie zmieniać. Nie mówi się tam o miłości mężczyzny i kobiety, a jedynymi kryteriami, jakie mają brać pod uwagę młodzi ludzie przed współżyciem seksualnym, jest... uzyskanie zgody partnera i "zabezpieczenie się".
Kazimierz Przeszowski podawał też przykłady z wypowiedzi polskich edukatorów, którzy prowadzą zajęcia czy warsztaty według standardów WHO. Próbują z tymi warsztatami wchodzić także do szkół. Edukatorzy chwalą na przykład pornografię, bo "żaden film nie jest zły", a może to być przydatna inspiracja dla seksualnej techniki. Ekspert cytował edukatora seksualnego, który chwalił się, że w czasie warsztatów już dzieciom w IV klasie szkoły podstawowej daje prezerwatywy do zakładania na styropianowych fantomach, "jeśli grupa tego chce".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz