30 września 2019

Franciszek ustanowił III Niedzielę Zwykłą Niedzielą Słowa Bożego

Swoja decyzję ogłosił w Motu proprio „Aperuit illis”.
Ustanawiam zatem III Niedzielę Zwykłą w ciągu roku jako poświęconą celebracji, refleksji oraz krzewieniu Słowa Bożego – napisał Papież Franciszek w Liście Apostolskim w formie Motu proprio „Aperuit illis”, w którym ustanawia III Niedzielę Zwykłą Niedzielą Słowa Bożego.
Papież Franciszek napisał, że Niedziela Słowa Bożego jest odpowiednim momentem tego okresu roku, w którym jesteśmy wezwani do umacniania więzi z wyznawcami judaizmu oraz do  modlitwy o jedność chrześcijan. „Celebrowanie Niedzieli Słowa Bożego wyraża charakter ekumeniczny, ponieważ Pismo Święte wskazuje tym, którzy się w nie wsłuchują, drogę do przebycia, aby dojść do trwalej i autentycznej jedności” – podkreślił Papież.
„Niech Niedziela poświęcona Słowu sprawi, aby w Ludzie Bożym wzrosła religijna i bliska znajomość Pisma Świętego, jak święty autor nauczał już w dawnych czasach: «Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić» (Pwt 30, 14)” – napisał Papież Franciszek.
Publikujemy pełny tekst Motu proprio:
LIST APOSTOLSKI
W FORMIE MOTU PROPRIO
OJCA ŚWIĘTEGO
FRANCISZKA
APERUIT ILLIS
W KTÓRYM USTANAWIA
NIEDZIELĘ SŁOWA BOŻEGO

1. «Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma» (Łk 24, 45). To jeden z ostatnich gestów, jakie uczynił Zmartwychwstały Pan, zanim wstąpił do nieba. Objawia się Uczniom, gdy są zgromadzeni, łamie z nimi chleb i otwiera ich umysły, aby pojęli Pismo Święte. Tym ludziom, wystraszonym i rozczarowanym, objawia sens tajemnicy paschalnej: a mianowicie, że to według odwiecznego planu Ojca, Jezus musiał cierpieć i powstać z martwych, aby ogłosić nawrócenie i przebaczenie grzechów (por. Łk 24, 26.46-47). Obiecuje On również uczniom Ducha Świętego, który da im siłę do bycia świadkami tej Tajemnicy zbawienia (por. Łk 24, 49). Relacja pomiędzy Zmartwychwstałym, wspólnotą wierzących oraz Pismem Świętym jest ekstremalnie życiodajna dla naszej tożsamości. Bez Pana, który nas wprowadza, niemożliwe jest zrozumienie głębokości Pisma Świętego. To działa również w drugą stronę: bez Pisma Świętego, wydarzenia z Misji Jezusa oraz Jego Kościoła w świecie są niemożliwe do odczytania. Słusznie św. Hieronim mógł napisać: «Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa» (In Is., Prolog: PL 24, 17). Więcej...

27 września 2019

Blog siostry Ann Kelly

Udostępniamy adres do bloga siostry Ann Kelly, by zobaczyć więcej pięknych witraży jej autorstwa.
http://sisterkelly.blogspot.com/

Felicjanka tworzy witraż do Ghany

Piękne witrażowe okno stworzone przez felicjankę Mary Ann Therese Kelly, Megan McElfresh i Barbarę Steffan jest w drodze do Ghany w Afryce Zachodniej, gdzie zostanie zainstalowane w katedrze Chrystusa Króla. Więcej...

S. Ann Therese Kelly, mistrzyni sztuki witrażu.

S. Ann Therese Kelly tworzy witraże, które inspirują modlitwę i kontemplację z jej pracowni w  Klasztorze Sióstr Felicjanek w Buffalo w stanie Nowy Jork. Artysta i pedagog, s. Kelly pracuje z witrażami od prawie 40 lat.

s. Ann Kelly zainteresowała się sztuką w liceum dzięki zachęcie nauczyciela sztuki, siostrze felicjance. Na studiach artystycznych rysowania i malowania w college'u, odkryła witraże w 1980 roku, kiedy w weekendy uczęszczała na zajęcia wprowadzające. Po ukończeniu studiów złożyła wieczyste śluby jako Siostra Felicjanka, a później uzyskała tytuł magistra sztuk pięknych w Rochester Institute of Technology, najwyższy stopień w swojej dziedzinie.

W 2000 r. s. Kelly dołączyła do wydziału na Felician University w New Jersey, gdzie założyła program witraży i przez 10 lat była profesorem sztuki i administratorem. Teraz uczy sztuki witrażu studentów Villa Maria College w Buffalo w stanie Nowy Jork, niepełnosprawnych dorosłych i dziewczęta ze szkół średnich. Zasiada w zarządzie Stained Glass Association of America.

Kelly rozmawiała z Global Sisters Report na temat wpływu Pieśni o św. Franciszku, kontemplacji poprzez sztukę i dzielenia się z uczniami jej darem. (...)

Nad czym teraz pracujesz?

Mój najnowszy projekt to 8-metrowe okno eucharystyczne dla katedry Chrystusa Króla w Sunyani w Ghanie. Przedstawia afrykańskie wzory w tle z Duchem Świętym z całym okręgiem wokół głowy i ziemią na dole.

W pełnym oknie widać ziemię z Eucharystią nad ziemią i obejmującą Ghanę. Trwało to nieco ponad dwa lata, ponieważ projektowanie okien, uzyskiwanie zatwierdzeń i pozyskiwanie pieniędzy na ich budowę zajmuje dużo czasu.

Pracując nad tym projektem, pojechałem do Ghany, aby zobaczyć katedrę i studiować kulturę.Widzę, jak Duch Święty porusza się po tym wszystkim. Więcej...

W poszukiwaniu serca

W dniach  26 – 27 października 2019 zapraszamy dziewczyny pełnoletnie na kolejne dni skupienia.
W sobotę rano wyruszamy pieszo do Maryi Słuchającej na Kalwarię Pacławską, by z Nią przyjrzeć się naszym sercom. W niedzielę będziemy trwać przy Słowie i Najświętszym Sakramencie, by odnajdywać siebie, Jezusa, serce i Serce.

Zapraszamy na to trochę inne skupienie odważne i pełnoletnie dziewczęta.
Zabierz ze sobą serce :) wygodne buty do pielgrzymowania, Pismo Święte.
Zgłoszenia i informacje: felicjanki.przemysl@gmail.com

Za Jezusem po wodzie czy po ziemi

Zapraszamy 22  – 24  listopada 2019 do Oleśnicy na rekolekcje ze Słowem, przed Jezusem wystawionym w Najświętszym Sakramencie, podczas których będziemy pytać: jak iść za Jezusem? Po wodzie? A może po ziemi? W którą stronę?
Zapraszamy dziewczęta ze szkół średnich, studiujące i pracujące, które chcą coś zmienić, w czymś się utwierdzić, lub po prostu być.
Zapisy, szczegółowe informacje: felicjanki.przemysl@gmail.com

Dni skupienia dla dziewcząt w Przemyślu

W dniach 21 – 22 września siedem młodych dziewcząt odbyło u nas dni skupienia w rytmie Lectio divina. Pochyliłyśmy się nad Ewangelią wg św. Mateusza, kiedy Pan Jezus go powołuje. Był to czas łaski, spotkania z Jezusem w Słowie, Najświętszym Sakramencie, wspólnocie, czas wyjścia z komory celnej i rozkochania się w Żywym Słowie. Niech Pan będzie uwielbiony za ten czas.

Bogu niech będą dzięki za 7 lat błogosławieństw! — Siostry Felicjanki Haiti.


Siostra Izajasza — Siostry Felicjanki Haiti

Mamy wielką radość do ogłoszenia wszystkim wspierającym misję! Siostra Izajasza z prowincji przemyskiej przygotowuje się do pracy na Haiti! Naprawdę rozpocznie w styczniu. Teraz uczy się angielskiego w Stanach. Wczoraj przyleciała na dwa tygodnie, by zobaczyć miejsce i poznać ludzi, z którymi chce się związać na następne lata. Nasze dzieciaki się cieszą, my – bardzo! […]

Jarosław Kaczyński: musimy bronić rodziny tak jak broni jej abp Jędraszewski .

– Są tacy, którzy chcą odebrać nam naszą wolność i prawa, atakują nasze świętości, podważają to, co jest normalnością. Trzeba odeprzeć ten atak – powiedział podczas spotkania z wyborcami w Stalowej Woli prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

Lider PiS wyraził poparcie dla abp. Marka Jędraszewskiego, atakowanego w związku ze słowami, jakie padły w homilii wygłoszonej przez niego 1 sierpnia. – Czerwona zaraza na szczęście już nie chodzi po naszej ziemi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha - neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa – mówił arcybiskup.

– Musimy bronić rodziny, jej właśnie broni ks. abp Marek Jędraszewski, jestem mu za to wdzięczny – podkreślił Jarosław Kaczyński. – Są tacy, którzy chcą odebrać nam naszą wolność i prawa, atakują nasze świętości, podważają to, co jest normalnością. Trzeba odeprzeć ten atak – dodał.

– Obronimy Polskę, ale obronimy ją wtedy, jeżeli podejmiemy 13 października odpowiednie decyzje – podkreślił prezes PiS Jarosław Kaczyński, apelując o poparcie w wyborach.

Źródło: TVP Info / polsatnews.pl
TK



Mateusz Morawiecki: zmian kompromisu aborcyjnego nie będzie bo… wywołują napięcia.

– Widzieliśmy w ostatnich latach, jakie napięcia wywołują próby przeprowadzenia zmian tzw. kompromisu aborcyjnego. Te próby zamiast przybliżać nas do celu, jakim jest pełna ochrona życia, polaryzują Polaków – powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.

Morawiecki został zapytany przez „Gościa Niedzielnego” m.in. o kwestie dotyczące ochrony życia nienarodzonych dzieci. W odpowiedzi na pytanie, czy tzw. aborcja eugeniczna powinna zostać zakazana, stwierdził, że „widzieliśmy w ostatnich latach, jakie napięcia wywołują próby przeprowadzenia zmian tzw. kompromisu aborcyjnego”.

Zdaniem szefa rządu, próby te „zamiast przybliżać nas do celu, jakim jest pełna ochrona życia, polaryzują Polaków”.

Premier zaznaczył, że „być może ten kompromis nikogo nie satysfakcjonuje, ale nie udało się wypracować lepszego”. – Chrześcijańska metoda jest tu niezmienna od lat: „zło dobrem zwyciężaj” – dodał Mateusz Morawiecki.

Szef rządu zwrócił uwagę, że jego ekipa polityczna musi odpowiadać za skutki swoich działań i brać pod uwagę to, co wydarzyło się w innych krajach.

– Wiemy na przykładzie Hiszpanii i Irlandii, co się stało, kiedy lewicy udało się rozhuśtać nastroje społeczne wokół tego tematu. Nie chodzi zatem tylko o to, byśmy przeforsowali rozwiązania prawne, ale byśmy podjęli próbę odmienienia sumień tych ludzi, którzy w kwestii życia nie podzielają naszych wartości – podkreślił Morawiecki.

Pytany o dalsze losy konwencji stambulskiej, która pod pozorem obrony kobiet przed przemocą przemyca ideologię gender, premier zadeklarował, że opowiada się zdecydowanie przeciwko ideologii gender i przeciwko przemocy domowej.

– To bardzo poważny problem. Wraz z żoną mamy wiele kontaktów z domami dziecka, z dziećmi, które doświadczyły wielkiej krzywdy i wiemy, jak wiele jest jeszcze przemocy domowej w Polsce. Choć według raportów np. Rady Europy tej haniebnej przemocy domowej u nas jest zdecydowanie mniej, niż wynosi średnia europejska. Ale każdy przypadek takiej przemocy to zło – powiedział Mateusz Morawiecki, dodając, że „z tym zjawiskiem trzeba bezwzględnie walczyć i polskie prawo ma do tego narzędzia, problemem jest wciąż zmowa milczenia i strach ofiar”.

KAI
TK



Awangarda w walce z handlem ludźmi

Niewolnictwo i handel ludźmi są zbrodniami przeciwko ludzkości
Fizyczne, ekonomiczne i seksualne wykorzystywanie mężczyzn, kobiet i dzieci dotyka blisko 30 mln ludzi
Papież o organizacji Talitha Kum.
Proszę was, abyście nigdy nie kończyły dnia bez pomyślenia o spojrzeniu choćby jednej ofiary, której pomogłyście – zachęcał Franciszek siostry należące do światowej sieci osób konsekrowanych walczących z handlem ludźmi – Talitha Kum. Jej członkinie spotkały się w Rzymie na swym 1. Zgromadzeniu Generalnym.
Papież z uznaniem mówił o pracy sióstr, które w zaledwie 10 lat potrafiły skoordynować prace 52 sieci walczących z handlem ludźmi w ponad 90 krajach. Pracuje w nich 2 tysiące osób, ponad 15. tysiącom ofiar oferowana jest pomoc, a ponad 200 tysięcy ludzi zostało objętych działaniami uświadamiającymi oraz prewencyjnymi. Dlatego też Franciszek zachęcił również i inne zgromadzenia zakonne do zaangażowania się w tę misję.
Papież: apeluję o włączenie się w dzieło pomocy ofiarom handlu ludźmi

"Podczas gdy proszę was o kontynuowanie waszego zaangażowania, kieruję jednocześnie apel do innych zakonów żeńskich i męskich, aby włączyły się w to dzieło misyjne, posyłając do niego ludzi, jak i potrzebne środki, aby móc dotrzeć do każdego miejsca. Moim pragnieniem jest, aby przybywało coraz więcej fundacji i benefaktorów, którzy hojnie i bezinteresownie będą wspierać waszą działalność. Zapraszając także inne zgromadzenia do tej misji, myślę też o trudnościach, z którymi się borykają, a mają ich wiele. Być może niektóre z nich mogłyby powiedzieć, że mają wiele własnych problemów do rozwiązania i nie mogą się zaangażować w coś nowego. Powiedzcie im w moim imieniu, że własne problemy rozwiązuje się wychodząc na ulicę, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza – powiedział Ojciec Święty. - Biorąc pod uwagę skalę wyzwań związanych z handlem ludźmi, konieczne jest promowanie wspólnego zaangażowania różnych podmiotów kościelnych. Podczas gdy z jednej strony odpowiedzialność duszpasterska jest zasadniczo powierzona Kościołom lokalnym i ordynariuszom, z drugiej strony pożądane jest, aby wiedziały one, jak angażować żeńskie i męskie zgromadzenia zakonne oraz organizacje katolickie obecne na ich terytorium w planowanie i w duszpasterstwo, aby dzieło Kościoła było bardziej aktualne i skuteczne".

Papież podkreślił, że sieć Talitha Kum we wzorcowy sposób wypełnia swe zadania charyzmatycznego animowania Kościołów lokalnych. Dały bowiem natychmiastową i skuteczną odpowiedź na palący problem handlu ludźmi. Ważną rzeczą jednak jest, aby tę misję realizować z Kościołem i wewnątrz Kościoła.

Przychodzę w imieniu Chrystusa

Jeśli mówimy, że przychodzimy w imieniu Chrystusa, wtedy przestajemy być „napompowani” i przestajemy myśleć, czy za wstawienie pryszniców, wycięcie dwóch drzew w środku Rzymu wsadzą mnie do więzienia, czy nie. To już nie ma znaczenia.
Fragment książki kard. Konrada Krajewskiego "Zapach Boga" publikujemy za zgodą wydawnictwa "Znak".
Jałmużna to jest dzielenie się sobą, a nie pieniędzmi. Pieniędzmi najłatwiej się podzielić. To dzielenie się sobą, czyli tym, czym obdarzył mnie Bóg – umiejętnościami, czasem, własną kulturą, dostrzeżenie innego człowieka. Jeśli trzeba, to również tym, czym Bóg mnie pobłogosławił, czyli moimi dobrami materialnymi.
Jałmużna, oprócz tego, że gładzi wiele naszych grzechów, jest czymś niesamowitym. Pamiętacie, jak Pan Jezus powiedział, że kto poda w Jego imieniu kubek zimnej wody, ten osiągnie życie wieczne, ten będzie w Królestwie Niebieskim? Ale warunek jest jeden. Trzeba to zrobić w imieniu Pana Jezusa.
Tydzień temu byłem w dzielnicy Rzymu Tor Vergata. Tam jest około tysiąca sześciuset Erytrejczyków. Oni tysiącami przypływają do Włoch, bo jest im najbliżej. Uciekają przed wojną, uciekają przed śmiercią. Bardzo często kobiety są zgwałcone. Dlatego że to jest bilet przedostania się przez Libię. Na takich niewielkich stateczkach jest ich dwieście, trzysta, czterysta osób. Byłem u nich tydzień temu. Zawoziłem im jedzenie, bo Kościół to jest dziś, nie jutro. Trzeba im pomóc dziś.

Przyjeżdżają bez niczego. Nie mają żadnych walizek i żadnych zabezpieczeń. Można by powiedzieć, że liczą tylko na „Jezu, ufam Tobie”. Teraz napis „Jezu, ufam Tobie” łatwo nam się nosi na znaczkach. Ja wyobrażam sobie, że „Jezu, ufam Tobie” to jest wsiąść do łodzi, która nie ma steru ani wioseł, i powiedzieć: Panie Jezu, płynę tak, jak prąd niesie, bo to jest Twój prąd. Zauważcie, to jest logika nie z tego świata. My się zabezpieczamy w każdej sytuacji. Nawet jak lecimy samolotem, ubezpieczamy bagaż. Tak jakby ktokolwiek wrócił, jak rozbije się samolot. Ubezpieczamy wszystko, co się da, nawet zęby. Ubezpieczamy samochód, mamy poduszki powietrzne, zapinamy pas i wtedy możemy mieć karteczkę: „Jezu, ufam Tobie”. Ale nie o to chodzi. „Jezu, ufam Tobie” to jest całkowite zaufanie Panu Bogu. Dopiero niedawno zrozumiałem, dlaczego ksiądz przed święceniami kapłańskimi, diakońskimi, biskupimi musi leżeć krzyżem. Dlatego, żeby powiedzieć: Panie Jezu, ja sam nie dam rady. To jest ponad moje siły. Dlatego muszę położyć się krzyżem i pokazać, że jestem nic, że po prostu jestem nic. A Ty, Boże, to nic bierzesz i przez to nic działasz. Zresztą, jak popatrzycie na historię, to Pan Jezus wybierał zawsze byle co. Począwszy od Świętego Piotra. Święty Piotr to było „byle co”. Miał swój sposób na życie, aż w końcu Jezus powiedział: „Zejdź mi z oczu”. Jeśli jednak ktoś się uniży, uzna, że jest nikim, to Bóg go bardzo chętnie wywyższa.
Więcej...

25 września 2019

Prezydent Andrzej Duda w ONZ: Niepokoi nas nasilająca się przemoc i nienawiść religijna

Istnieje dziś pokusa "kupowania czasu pokoju" poprzez bierność lub paktowanie z agresorami - mówił we wtorek prezydent Andrzej Duda na 74. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Podkreślił, że odpowiedzialni za łamanie prawa międzynarodowego muszą ponieść konsekwencje.
Prezydent podkreślił, że te trzy pojęcia, wokół których skupia się jego tegoroczne wystąpienie na forum ONZ: pokój, ochrona środowiska i dobrobyt "powinny spełniać rolę spoiwa całej społeczności międzynarodowej".
"Chciałbym z tego miejsca wezwać do działań na rzecz pokoju przez prawo, troski o środowisko naturalne przez współodpowiedzialność i działania na rzecz polityki dobrobytu przez zrównoważony rozwój" - mówił Andrzej Duda przemawiając w nowojorskiej siedzibie ONZ podczas debaty generalnej.
Andrzej Duda nawiązał do obchodów w Warszawie 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Zaznaczył, że "mimo tamtej strasznej lekcji, dzisiaj, w XXI wieku, na świecie cały czas dochodzi do aktów niezrozumiałego barbarzyństwa: czystek etnicznych, zbiorowych mordów i wręcz ludobójstw".
"Co więcej, mają miejsce również działania wymierzone w suwerenność i integralność terytorialną państw, a granice przesuwane są za pomocą siły" - dodał. Według niego "nie sposób nie zauważyć pewnych historycznych analogii".
"Istnieje także dzisiaj pokusa <kupowania czasu> pokoju poprzez bierność i uległość a niekiedy wręcz paktowanie z agresorami w imię własnych interesów" - mówił.
Wskazał też na "poddawanie się niebezpiecznym iluzjom układania się z agresorem kosztem innych, aby przedłużyć pokój dla siebie", a także "paktowanie, czyli szukanie partykularnych interesów, często gospodarczych, w relacjach z agresorami, przy jednoczesnym górnolotnym odwoływaniu się do solidarności z ofiarami agresji".
"Tworząc Organizację Narodów Zjednoczonych na zgliszczach światowego ładu kierowaliśmy się zupełnie innymi zasadami - naczelną z nich była zasada <never again>" - podkreślił polski przywódca.
Według Andrzeja Dudy ostatnie lata pokazują, że "taka sama pokusa układania się z agresorem istniała wtedy, jak i dzisiaj".
"Jestem głęboko przekonany, że nadszedł najwyższy czas, aby ocknąć się z letargu, wyciągnąć wnioski z przeszłości i zaprzestać powielania tych samych błędów. Polska, szczególnie doświadczona w minionym stuleciu, ma moralny obowiązek bardzo wyraźnie zabierać w tej sprawie głos i to czynimy. W imię pokoju i wolności, które są nam tak drogie" - oświadczył polski prezydent.
Zaznaczył, że w tym roku Polska kończy dwuletnie niestałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Przypomniał, że podczas ubiegłorocznego miesięcznego przewodnictwa w pracach RB ONZ Polska zorganizowała debatę wysokiego szczebla poświęconą wzmacnianiu i promowaniu prawa międzynarodowego w kontekście utrzymania pokoju i bezpieczeństwa.
Jak mówił, "ostatnie kilka lat pokazało, niestety, że prawo międzynarodowe jest współcześnie nierzadko kwestionowane i dezawuowane". Podczas gdy to właśnie prawo międzynarodowe daje podstawę do urzeczywistnia takich zasad, jak suwerenna równość państw, sprawiedliwość, odpowiedzialność, bezpieczeństwo" - zaznaczył.
Podkreślił, że "prawo nie służy wyłącznie państwom, a całej ludzkości i każdej jednostce z osobna". "Naruszenie jego norm musi się wiązać z konsekwencjami, a jednostki za to odpowiedzialne muszą być pociągnięte do odpowiedzialności" - oświadczył polski przywódca.
"Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że prawo międzynarodowe jest najsilniejszym narzędziem w rękach cywilizowanych narodów, zapewniającym długotrwały pokój. Nie ma pokoju bez prawa" - oświadczył prezydent.
Zapewnił, że "Polska, tragicznie doświadczona w swej historii aktami agresji ze strony innych państw, ludobójstwem i zbrodniami wojennymi, będzie zawsze i niezmiennie stać po stronie prawa i po stronie ofiar przemocy".
Andrzej Duda zaznaczył, że Polska na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ podkreśla po pierwsze "niepodważalną rolę prawa międzynarodowego w utrzymaniu globalnej architektury bezpieczeństwa powstałej po II wojnie światowej oraz ochrony ludności cywilnej w konfliktach zbrojnych".
Po drugie, kontynuował prezydent, nasz kraj pozostaje "konsekwentnym orędownikiem praw dziecka". Przypomniał, że w tym roku przypada 30-lecie Konwencji o Prawach Dziecka ONZ, której Polska była inicjatorem. Prezydent zaznaczył, że dzieci są grupą najbardziej narażoną na konsekwencje konfliktów. "Kładziemy szczególny nacisk na problem reintegracji dzieci związanych wcześniej z grupami zbrojonymi oraz dzieci urodzonych w wyniku przemocy seksualnej" - mówił.
Po trzecie - powiedział prezydent - Polska wzywa do wzmocnienia ochrony osób z niepełnosprawnościami w konfliktach. Zaznaczył, że w czerwcu 2019 r. z inicjatywy naszego kraju Rada Bezpieczeństwa przyjęła jednogłośnie pierwszą w historii rezolucję poświęconą osobom z niepełnosprawnościami w konfliktach zbrojnych.
Po czwarte - zaznaczył Andrzej Duda - Polska zabiega o ochronę praw mniejszości religijnych. "Niepokoi nas nasilająca się przemoc i nienawiść religijna. W sposób szczególny dotyka nas rozprzestrzeniająca się przemoc wobec chrześcijan. A przecież wolność wyznania jest jednym z fundamentalnych praw i podstawowych swobód człowieka" - podkreślił.
Jak zaznaczył, "wsparcie dla wzajemnego zrozumienia i współpracy pomiędzy grupami etnicznymi, kulturowymi i religijnymi jest dziś ważniejsze niż kiedykolwiek".
Z tego względu, mówił polski przywódca, od kilku lat Polska postuluje zwiększenie aktywności organizacji międzynarodowych na rzecz pełnego respektowania praw mniejszości religijnych oraz zapewnienia wolności religii i swobody wyznania.
Przypomniał, że w tym roku z inicjatywy Polski Zgromadzenie Ogólne ONZ ustanowiło 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem upamiętniającym ofiary aktów przemocy ze względu na religię lub wyznanie.
Prezydent wskazał, że Polska przekaże już niedługo na ręce Chile przewodnictwo w Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (ang. United Nations Framework Convention on Climate Change - UNFCCC).
Kluczowym elementem UNFCCC jest szczyt klimatyczny - Konferencja Stron (COP), w skład której wchodzą przedstawiciele stron konwencji UNFCCC. Polska już po raz czwarty przewodniczy Konwencji, a w tym roku po raz trzeci była gospodarzem COP.
Prezydent zaznaczył, że podczas organizowanego w grudniu 2018 r. w Katowicach COP24 przyjęto Reguły Katowickie - Katowice Rulebook. Jak mówił, udało się stworzyć "instrukcję obsługi" mówiącą, w jaki sposób założenia Porozumienia Paryskiego należy wprowadzić w życie.
"Zdaję sobie sprawę, że wielu z nas uważa, że dla ochrony środowiska należy zrobić jeszcze więcej, że nasze ambicje powinny być większe. Uważam też jednak, że istota walki z negatywnymi procesami zachodzącymi w środowisku naturalnym polega przede wszystkim na budowaniu konsensusu międzynarodowego w tej sprawie. I nie można abstrahować od jego granic" - oświadczył Andrzej Duda.
Jak dodał, "ambicje muszą być wyrażane wspólnie, bo tylko wtedy mają szanse być zrealizowane". "Tylko wspólnie możemy uratować nasze środowisko naturalne. Tym bardziej cieszy fakt, że dokument zwieńczający COP24 został przyjęty konsensualnie" - zaznaczył.
Dodał, że częścią "tej wypracowanej w toku żmudnych negocjacji zgody" było także przyjęcie deklaracji Just Transition. Wyraził satysfakcję, że deklaracja ta "staje się dzisiaj częścią oficjalnego języka Unii Europejskiej i programu środowiskowego nowo kształtującej się Komisji Europejskiej". Zapewnił, że Polska będzie wspierać KE w realizacji koncepcji Just Transition tak, jak została ona zdefiniowana podczas COP24.
Prezydent zaznaczył, że podczas poniedziałkowego szczytu klimatycznego zwołanego przez sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa w imieniu Polski zgłosił pięć inicjatyw, jakie nasz kraj już realizuje lub ma zamiar w najbliższym czasie podjąć na poziomie krajowym. Jak zaznaczył, celem tych inicjatyw jest m.in. ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
"Po pierwsze stworzyliśmy program, który ma na celu ograniczenie emisji pochodzących z gospodarstw domowych. Po drugie, będziemy dążyli do ograniczenia emisji pochodzących z transportu publicznego. Po trzecie, poprzez zakrojone na dużą skalę programy zalesiania, chcemy zwiększyć pochłanianie emisji przez ekosystem, co powinno nas przybliżyć w kierunku neutralności klimatycznej" - mówił Andrzej Duda.
Po czwarte, kontynuował, Polska opracowała "plany adaptacji miast do zmian klimatu", a także przygotowała "długoterminowy program zmiany profilu gospodarczego jednego z najsilniejszych ekonomicznie regionów w Polsce - Śląska".
"Polska kładzie przede wszystkim nacisk na kwestię solidarnej i sprawiedliwej transformacji niskoemisyjnej. Jesteśmy również przekonani, że budowanie <zielonej gospodarki> możliwe jest tylko przy uwzględnieniu głosu wszystkich grup społecznych" - mówił polski przywódca.
Według niego "polityka środowiskowa musi być rozumiana jako polityka społeczna, a nie być instrumentalizowana w celu zyskania przewag gospodarczych, wynikających z różnych miksów energetycznych poszczególnych gospodarek, czy posiadanych złóż surowców naturalnych".
Prezydent wezwał ponadto do międzynarodowej dyskusji na temat tego, jaki powinien być współczesny model państwa dobrobytu. "Taką debatę rozpoczęliśmy obecnie w Polsce, czemu sprzyja dynamiczny rozwój polskiej gospodarki i wielkie programy społeczne realizowane przez polskie władze" - powiedział prezydent.
Według niego polityka dobrobytu powinna odwoływać się do pojęcia zrównoważonego rozwoju zawartego w Agendzie 2030. "Innymi słowy oznacza ona odpowiedzialność, solidarność i sprawiedliwość" - podkreślił.
Wskazywał na problemy z realizacją celów Agendy 2030 w zakresie dostępu do edukacji. Podkreślił też konieczność zwiększenia nakładów finansowych - zarówno w poszczególnych krajach, jak i w wymiarze światowym - na ochronę zdrowia, a także konieczność osiągnięcia znacznie wyższego poziomu "sprawiedliwej i skutecznej dystrybucji" tych środków.
Polski przywódca zaznaczył, że trzecim elementem zrównoważonego rozwoju i państwa dobrobytu, obok zwiększania szans edukacyjnych i ochrony zdrowia, jest kwestia wyrównywania poziomu życia. "Ambicją polityki powinna być systematyczna walka z ubóstwem i przeciwdziałanie wyzyskowi, także ekonomicznemu, i zmniejszanie rozwarstwienia społecznego poprzez systematyczny wzrost przeciętnego poziomu życia rodzin" - podkreślił.
Jak mówił, "tylko gospodarka oparta na harmonijnym współdziałaniu wszystkich grup społecznych, sprawiedliwym dzieleniu owoców pracy, szacunku i uczciwości, może przynieść zrównoważony rozwój poszczególnym państwom i społeczności międzynarodowej jako całości".
"Musimy wprowadzić pojęcie <dobra wspólnego> do języka debaty ekonomicznej" - wzywał polski prezydent.
Zaznaczył, że kwestie te są szczególnie istotne nie tylko w krajach rozwijających się. "Także w niektórych bogatych krajach Zachodu obserwujemy dzisiaj masowe protesty obywateli domagających się szacunku dla ich praw socjalnych i zwracających uwagę na pogarszające się warunki życia. Zamiast szacunku spotykają się oni z brutalnymi działaniami policji. Myślę, że dialog i debata o polityce dobrobytu umożliwiłaby zapobieżenie takim napięciom" - ocenił prezydent.

Jak żyć by podobać się Bogu?

.... czyli małe korepetycje z zasad moralności.
Jak żyć? Nie, nie chodzi o problem szczupłości środków materialnych. Ten bywa oczywiście całkiem dokuczliwy, zwłaszcza gdy nie chodzi o spełnienie wybujałych oczekiwań, ale o sprawy tak podstawowe jak chleb, kurtka na zimę czy dach nad głową. W pytaniu tym chodzi raczej o to, jak patrzyć na świat i jak się w nim ustawić: o to, jak ukształtować sumienie; o to, co jest dobre, a co złe. Czyli jak żyć w zgodzie ze swoją ludzką godnością i ze swoim powołaniem do wieczności.
To temat szeroki. Bardzo szeroki. Poświęcono mu jeden z czterech działów Katechizmu Kościoła Katolickiego. Nie da się ograniczyć go do stworzenia katalogu zachowań: tak rób, tego nie rób. Choć oczywiście i takich wskazań często potrzeba.  Gdyby do tego jednak się ograniczyć, byłaby to faryzejska wizja moralności, pozwalająca na rozmijanie się z Bożym zamysłem, byle trzymać się literalnie rozumianych zasad. Chrześcijanie patrzą jednak na moralność inaczej. Nie zapominając o konkretnych wskazaniach kreślą wizję, która cały ten bałagan drobnych zasad porządkuje, pomagając postępować w zgodzie z Bożym zamysłem także wtedy, gdy szczegółowych wskazań nie znamy albo gdy w konkretnej sytuacji wydają się nieadekwatne do sytuacji.
W gloryfikującej wolność współczesności teologia moralna czy etyka nie mają dobrej prasy.  Jednym kojarzą się z przymusem, innym z dzieleniem włosa na czworo. Dlatego, prócz paru tematów dyżurnych, tematyka moralności rzadko podejmowana jest zarówno w kazaniach, jak i w publicystyce. A szkoda. Przecież dotyczy życia: naszych codziennych wyborów, często też naszych dyskusji. W tych ostatnich widać nieraz te same błędy, które popełniali tak piętnowani przez Jezusa faryzeusze: zauważanie drobiazgów, ślepota na sprawy fundamentalne. Stąd pomysł, by tę wizję chrześcijańskiego stylu życia przedstawić w publicystycznej formie. W wieloodcinkowym cyklu oczywiście. Ten czas jest tak samo dobry jak każdy inny. Jak raczej nie zapominamy, by zjeść obiad czy umyć zęby, tak nigdy przecież nie powinniśmy zapominać, kim jesteśmy i do czego zostaliśmy powołani.

Podstawy: człowiek wobec dobra i zła

Człowiek wśród ludzi

Sprawiedliwie znaczy też solidarnie

Niesprawiedliwość, krzywdy i ucisk prędzej czy później prowadzą do wybuchu.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 1928-1948
Człowiek w społeczeństwie.  Dwa filary poprawnych relacji – uczestnictwo i pomocniczość. To, jak wspomniałem wcześniej, dwa filary w relacjach osoby ze wspólnotą ludzi. W ostatnim trochę więcej było prawach i obowiązkach jednostki. Dziś więcej o (prawach i) obowiązkach społeczeństwa. W kluczu społecznej sprawiedliwości i ludzkiej solidarności.


„Społeczeństwo zapewnia sprawiedliwość społeczną, gdy urzeczywistnia warunki pozwalające zrzeszeniom oraz każdemu z osobna na osiągnięcie tego, co im się należy, odpowiednio do ich natury i powołania” – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1928) „Sprawiedliwość społeczna łączy się z dobrem wspólnym i ze sprawowaniem władzy” – dodano. Brzmi zbyt uczenie i ogólnie? Spokojnie. Przyjrzyjmy się konkretom.

Z szacunkiem dla człowieka
Jeden z bohaterów „Braci Karamazow” Dostojewskiego wspomina lekarza, który uczynił pewne zaskakujące wyznanie. „Kocham ludzkość (...), ale dziwię się sobie: im bardziej kocham ludzkość, tym mniej kocham ludzi, to znaczy każdego człowieka z osobna. W marzeniach (...) dochodziłem nieraz do dziwnych pomysłów; chciałem służyć ludzkości i może istotnie dałbym się ukrzyżować za ludzi, gdyby zaszła potrzeba, a mimo to dwóch dni nie potrafię przeżyć z kimkolwiek w jednym pokoju, wiem o tym z doświadczenia. Niech się kto zbliży do mnie, a już osobowość jego przygnębia moją ambicję i krępuje moją swobodę. Przez jedną dobę mogę znienawidzić najzacniejszego na świecie człowieka: tego za to, że za długo trawi czas przy obiedzie, drugiego za to, że ma katar i ciągle wyciera nos. Staję się (...) wrogiem ludzi, ledwo się do mnie zbliżają. I zawsze tak się jakoś zdarzało, że im bardziej nienawidziłem poszczególnych ludzi, tym goręcej kochałem całą ludzkość”.
Ów książkowy lekarz poruszył bardzo istotny problem. Zakłamania, jakie nieraz pojawia się w „dobroczyńcach ludzkości”. Nie długie jedzenie obiadu czy wycieranie nosa są tu oczywiście problemem, ale inność, niedopasowanie do szablonu, który ów niby kochający ludzkość jest w stanie zaakceptować. Można twierdzić, że kocha się inność koloru skóry, inność preferencji seksualnych czy pochodzenia społecznego, ale jednocześnie nie znosić tego – na przykład  –  że bliźni ma inne poglądy polityczne czy religijne. To pułapka, w którą często wpadają rewolucjoniści różnych czasów: wszyscy muszą uważać za dobre to, co ja za dobre uważam, bo ja przecież kocham ludzkość. A jeśli mają inne zdanie –  nie kochają ludzkości, są łotrzykami, których można i wręcz trzeba wszelkimi sposobami zwalczać. Z  takiego myślenia rodzą się gułagi i obozy koncentracyjne dla niepokornych.
Kościół tymczasem trzeźwo przypomina: „Sprawiedliwość społeczną można osiągnąć jedynie przy poszanowaniu transcendentnej godności człowieka” (KKK 1929). Bo to człowiek, jego dobro, jest ostatecznym sensem istnienia społeczeństwa. Nie można dobra ludzkości budować na trupach poszczególnych jego członków. Trzeba budować z poszanowaniem przyrodzonych praw każdej osoby. Przypomnijmy je: to prawo do życia, do życia w rodzinie, do wychowania w środowisku moralnym sprzyjającym rozwojowi osobowości, do rozwijania własnej inteligencji i do wolności w poszukiwaniu i poznawaniu prawdy; to  prawo do współtworzenia dobra wspólnego przez pracę, do utrzymania w ten sposób swoich bliskich, do założenia rodziny i wychowania dzieci, a także wolność w wyznawaniu wiary (Jan Paweł II, Centesimus annus 47). Poszanowanie tych praw jest wręcz podstawą moralną prawowitości władzy.
Poszanowanie tych praw wynika ze zwyczajnej miłości bliźniego. Z zasady „jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!” (Łk 6,31). Jest to szczególnie ważne, gdy bliźni znajduje się w potrzebie, bo czegoś istotnego do życia mu brakuje. Co ważne, teologowie podkreślają, że zasada ta rozciąga się także na tych, których człowiek uznaje za nieprzyjaciół. Nienawidzić można tylko zła, które bliźni czyni, nigdy człowieka. Jego ludzkie prawa muszą być szanowane, nawet jeśli jest wrogiem. A w razie potrzeby i nieprzyjacielowi należy się pomoc.
Równi, nie równiejsi
Poszanowanie człowieka. A może nie zawsze jest co szanować? Za co szanować łajdaka? Za co głupiego, pyszałka, złodzieja czy mordercę? Należy mu się taki sam szacunek jak ludziom dobrym i uczciwym?
Refleksja nad moralnością podpowiada teologom, opierającym przecież swoje rozważania nie tylko na filozoficznych poszukiwaniach, ale przede wszystkim na Bożym objawieniu, że w swojej najgłębszej istocie każdy człowiek ma taką samą godność. Nie jest tak, że jeden jest lepszy, drugi gorszy; jeden ulepiony jest z lepszej od drugiego gliny albo że ten czy ów ma błękitną, nie czerwoną krew. Nie stanowi też o godności człowieka piastowane przezeń stanowisko. Wszyscy tak samo jesteśmy ludźmi. Stąd też i nasza ludzka godność – u wszystkich taka sama. „Wszyscy ludzie, stworzeni na obraz Jedynego Boga, obdarzeni taką samą rozumną duszą, mają tę samą naturę i to samo pochodzenie. Wszyscy, odkupieni przez ofiarę Chrystusa, są wezwani do uczestniczenia w tym samym Boskim szczęściu; wszyscy więc cieszą się równą godnością” – przypomniano w katechizmie (KKK 1936). Ta równość dotyczy osobistej godności każdego człowieka i wypływających z niej praw. Nie ma znaczenia rasa, kolor skóry, płeć, język, religia, a nawet pozycja społeczna. Głoszenie, że jedni są lepsi a drudzy gorsi sprzeciwiałoby się Bożemu zamysłowi.
Faktem jednak jest, że nie jesteśmy tacy sami. Talenty nie zostały nam równo rozdzielone. Mamy różne możliwości fizyczne, nie takie same umiejętności  i zdolności umysłowe. Nie pełnimy wszyscy równie ważnych stanowisk, o tym, że bywają ludzie szlachetni i dranie już nie mówiąc. Moraliści nie widzą w tym jednak podstaw do głoszenia, że jedni są lepsi od drugich, ale... wezwanie do służby. Tak, do służby. Jedni drugich potrzebujemy. Ci, którzy otrzymali od Boga więcej, wezwani są do tym większej służby. „Różnice zachęcają i często zobowiązują osoby do wielkoduszności, życzliwości i dzielenia się; pobudzają kultury do wzajemnego ubogacania się” (KKK 1937). Jak w przypowieści o talentach, gdzie ten, kto otrzymał ich dziesięć siłą rzeczy nad ich podwojeniem musiał napracować się więcej niż ten, któremu pan powierzył tylko jeden talent. Jeśli między ludźmi występują krzywdzące nierówności, to tolerowanie takiego stanu rzeczy jest niezgodne z Ewangelią. „Zbytnie nierówności gospodarcze i społeczne wśród członków czy ludów jednej rodziny ludzkiej wywołują zgorszenie i sprzeciwiają się sprawiedliwości społecznej równości, godności osoby ludzkiej oraz pokojowi społecznemu i międzynarodowemu (KKK 1938). Stąd potrzeba „przyjaźni” czy „miłości społecznej”. Czyli solidarności.
Potrzebujemy siebie nawzajem
Skoro jesteśmy stworzeni przez tego samego Boga, i wszyscy – przynajmniej potencjalnie – odkupieni Krwią Chrystusa, dla siebie nawzajem powinniśmy być braćmi i siostrami. Do tego wzywa nas Ewangelia. I choć braterstwo przejawiać może się także w wymiarze duchowym, tu chodzi raczej o sprawy bardziej przyziemne: sprawiedliwe przydzielenie ciężarów (np. podatki) i sprawiedliwy podział dóbr, w tym także tego dobra, jakim jest wynagrodzenie za wykonaną pracę. Może w uszach części ludzi nie brzmi to najlepiej,  Kościół w ocenach też jest ostrożny, ale skoro przedsiębiorstwu potrzeby jest zarówno dyrektor, manager, jak i szeregowy pracownik czy sprzątaczka, to dlaczego istnieją nieraz tak ogromne dysproporcje w ich wynagrodzeniu? Czasem poświęcanym na wykonywanie pracy nie da się przecież ich wytłumaczyć.
Solidarność międzyludzka wymaga, by tworzyć sprzyjający pokojowi sprawiedliwy ład społeczny; system, w którym jak najmniej będzie powodów do konfliktów. Zwłaszcza tych poważnych powodów. Jakieś na pewno jednak powstaną, bo napięcia i konflikty są w zasadzie nieuniknione. Te powinny być łagodzone i rozwiązywane na drodze negocjacji (KKK 1940). I dotyczy to nie tylko poszczególnych państw, wspólnot tych państw, ale także całej międzynarodowej społeczności. Bo tak jak niesprawiedliwy system prowadzi w państwach do buntów i rewolucji, tak i niesprawiedliwość w relacjach między narodami i państwami sprzyja wojnom i terroryzmowi.
Sprawiedliwość społeczna... Jej brak to obok bałwochwalstwa najczęściej chyba krytykowany przez proroków grzech Izraela. Chrześcijanin też nie powinien  zapominać, że to, jakim jest, pokazuje nie tylko jego osobista relacja z Bogiem i innymi ludźmi, ale także to, ile bierze, a ile daje społeczeństwu w którym żyje. 

24 września 2019

Czego nauczyłem się od swojego niepełnosprawnego syna? Wzruszające świadectwo ojca.

W czasie swoich odwiedzin w University of Mary w Dakocie Północnej udzieliłem kilka odczytów i miałem sposobność uczestnictwa w wykładzie na temat problemu cierpienia, jaki wygłosiła filozof Eleanore Stump. Cały wykład był zajmujący i skłaniający do refleksji, ale uderzyły mnie w szczególności słowa Clary Claiborne Park, przytoczone przez profesor Stump.

Mówiła ona: Nasze życie się zmienia i zmienia nas, przekraczając nasze oczekiwania. Nie zapomnę bólu – boli to w sposób szczególny, kiedy patrzę na przyjaciół Jessy, z których niektórzy są dokładnie w jej wieku, i pozwalam sobie przez chwilę na myśli o tym wszystkim, czym ona być nie może. Jednak nie możemy przesiać doświadczenia i zatrzymać tylko tę część, która nas nie rani. (...) A zatem: to doświadczenie, którego nie wybraliśmy, w przypadku którego zrobilibyśmy wszystko, by go uniknąć, sprawiło, że staliśmy się inni, że staliśmy się lepsi. Dzięki niemu otrzymaliśmy lekcję, której nikt chętnie nie studiuje – twardą, powolną lekcję Sofoklesa i Szekspira – że dojrzewa się poprzez cierpienie.

Dr Park mówi dalej, że cierpienie i nauka wyniesiona z cierpienia były „darem Jessy”. Był to dar mądrości poprzez gorzkie doświadczenie, którym jej autystyczna córka obdarowała jej rodzinę. Słowa te przypomniały mi inne wyrazy mądrości, jakie przekazał mi kiedyś jeden z moich przyjaciół. Większość z nas jest tutaj po to, aby się uczyć – powiedział mi – ale niektórzy z nas są tutaj po to, by uczyć innych. Jego słowa trafiły w dziesiątkę. Były tak prawdziwe! Uświadomiłem sobie, gdy słowa te do mnie dotarły, że nasz syn, który ma zespół Downa i autyzm, jest tutaj jako nauczyciel. My, jego rodzice, jesteśmy tutaj po to, aby się o niego troszczyć – z pewnością, ale on jest tutaj po to, aby troszczyć się o nas. On potrzebował nas, byśmy zatroszczyli się o jego potrzeby materialne; my potrzebowaliśmy go, by zatroszczył się o nasze potrzeby metafizyczne.

Leo, nasz syn, uczy nas cierpliwości. Uczy nas bezinteresowności. Uczy nas wstrzemięźliwości. Uczymy się powściągać swoje pragnienia po to, by spełnić jego potrzeby. Wiedząc, że potrzebuje nas, pomaga nam zrozumieć, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem. Jego łagodność zawstydza nas w naszej pysze.

Oto niektóre rzeczy, jakich nas uczy; ale taka lista nie oddaje sprawiedliwości jego zdolnościom nauczycielskim i darom, jakimi nas obdarza każdego dnia. Jesteśmy jego dłużnikami na sposoby zbyt liczne i różnorakie, by je wymieniać i w sposób, który w równym stopniu uniemożliwia odpłacenie, w jakim niemożliwe jest adekwatne wyrażenie tej wdzięczności.

Jednym ze sposobów wyrażenia naszej wdzięczności jest postrzeganie Leo jako daru krzyża. Sprowadzanie wcieleniowej wspaniałości naszego syna do zwykłej abstrakcji metafory nie oddaje mu sprawiedliwości, ale pokazuje w rzeczywistości, o co chodzi. Potrzebujemy krzyży, które życie nam zsyła, by nauczyć nas tego, czego musimy się nauczyć. Krzyże nas krzyżują. Wywołują u nas wściekłość krzyżując nam plany. Krzyżują realizację naszych pragnień. A sprawiają to, ponieważ potrzebujemy tego pokrzyżowania. Musimy nauczyć się bezcennej lekcji, że miłość jest nieodłączna od samopoświęcenia. Jeśli nie poświęcimy się dla bliźnich, bliźnich poświęcimy dla nas. Jeśli nie przyjmiemy krzyża, ukrzyżujemy bliźnich. Czy istnieje lepsza lub ważniejsza lekcja, jakiej moglibyśmy się nauczyć?
A co z innymi, podobnymi do Leo, którzy zostają złożeni w ofierze na ołtarzu egoizmu ich rodziców?

W filmie dokumentalnym, pokazanym kilka lat temu przez BBC – „Świat bez zespołu Downa”, w którym prezenterką była aktorka sama mająca syna z Downem, zwrócono uwagę na fakt, że 90 procent ludzi w Wielkiej Brytanii, którzy wiedzą, że ich dziecko urodzi się z zespołem Downa, dokona aborcji.

„Lekarz nam powiedział: Przykro mi, tak mi przykro. Dyżurująca pielęgniarka płakała. Wydaje mi się, że nikt nie powiedział nic pozytywnego – mówi Sally Phillips, prezenterka dokumentu. – W ogóle nie byłoby inaczej, gdyby powiedzieli mi, że moje dziecko nie przeżyje tego”. Innymi słowy i by wyrazić to wprost – byłoby lepiej, gdyby dziesięciodniowy synek pani Phillips, właśnie zdiagnozowany pozytywnie jako posiadający zespół Downa, nigdy się nie urodził. Tylko mały krok dzieli taką postawę od uduszenia dziesięciodniowego dziecka – co jest „ostatecznym rozwiązaniem” problemu, jakie już jest zalecane przez pewnych filozofów opowiadających się za „prawem do wyboru”. Podobnie jak Clara Claiborne Park, pani Phillips mówi, że fakt, iż ma swojego synka, Olly’ego: „zmienił mnie i moją rodzinę na lepsze”.

„Powiedziano mi, że to tragedia, a w rzeczywistości to komedia – mówi. – Przypomina to serial komediowy, w którym coś wydaje się iść źle, ale w końcu nic złego się nie dzieje. Jest on także niezwykle troskliwy. Jako jedyny z trójki moich dzieci każdego dnia pyta się, jak mi minął dzień. Jest naprawdę życzliwy. Naprawdę skupia się na innych ludziach. Jest naprawdę uzdolniony emocjonalnie. Zauważy, kiedy ludzie są zmartwieni, gdy ja tego nie widzę”.

Niektórzy krytycy byli zakłopotani faktem, że BBC wyprodukowała taki film dokumentalny, który jest „zadziwiająco pro-life”, a recenzent z angielskiego „Guardiana” narzekał, że pani Philips była „stronnicza”, ponieważ miała dziecko z zespołem Downa, a zatem nie mogła osądzić tej kwestii obiektywnie. Można się zastanawiać, czy ten sam recenzent powiedziałby, że ofiary apartheidu w Afryce Południowej, tacy jak Nelson Mandela, byli zbyt „stronniczy”, by osądzać moralne aspekty segregacji rasowej albo – co byłoby ściślejszą paralelą, wziąwszy pod uwagę, że mówimy o tych, którzy poświęcają się, by zachować życie bliźnich – że Oskar Schindler był zbyt „stronniczy” wobec nazistowskiego rozwiązania w postaci systematycznej eksterminacji niepożądanych ludzi, by osądzać moralne aspekty Holocaustu.

Co myśleć o tych, którzy nie tylko odmawiają nauczenia się tego, czego dar niepełnosprawnych dzieci nas uczy, ale dążą do eksterminacji nauczycieli, by nie musieć pobierać u nich tych nauk? Co mamy myśleć o kandydatce na prezydenta, która chlubiła się popieraniem mordowania takich nauczycieli? Co mamy myśleć o jej planach, by nie tylko ułatwić zabijanie takich nauczycieli, ale także zmusić resztę z nas do płacenia za ich eksterminację? Pamiętając o tym i niezależnie od tego, co myślimy o Donaldzie Trumpie, możemy być zadowoleni, że taka osoba nie jest w Białym Domu.

Joseph Pearce

Źródło: faithandculture.com
Tłum. Jan J. Franczak