Pan Bóg jest hojny, bardzo hojny, trzeba tylko mieć cierpliwość. Pomaga On swoim dzieciom, które z ufnością przedkładają Mu, co je trapi.
Wielki Post przypomina nam o trzech klasycznych kategoriach dobra: modlitwie, poście i jałmużnie. Sprawdzają one w praktyce nasze chrześcijaństwo jako styl życia, którego konkretny wyraz miłości skierowany jest ku Bogu, sobie i bliźniemu.
Z tych trzech dóbr jałmużna wydaje się być najbardziej zaniedbanym czynem ludzkiego serca, a przecież jest tak ważna. W Starym Testamencie o wielkiej mocy jałmużny opowiada Księga Tobiasza: „jałmużna ratuje od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu (Tb 12, 9). Dlaczego? Bo jest wyrazem miłości, a miłość gładzi grzech.
W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy, że na Sądzie Ostatecznym będziemy pytani o dzieła miłości okazane potrzebującym, a tym samym Jezusowi, który przez akt Wcielenia utożsamił się z każdym człowiekiem, a zwłaszcza z głodnym, spragnionym, nagim, podróżnym, uwięzionym, chorym czy pozbawionym pogrzebu. Pan uroczyście zapewnia:
„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Boża Opatrzność upodobała sobie drogę pośrednictwa jako formę udzielania swych darów: Bóg nas kocha i pomaga nam poprzez ludzi, bo chce, by działa się miłość. Wszak chrześcijaństwo to wydarzenie miłości. Bóg jest miłością i pragnie, byśmy dali się jej poprowadzić. A miłość wypełnia się dziś, dlatego jałmużna ma wymiar religijny i jest dobrem dostępnym dla każdego: tak bogatego, jak i biedaka.
Czynna dobroć i rozeznanie
Tę historię usłyszałam na Ogólnopolskiej Pielgrzymce Nauczycieli „Warsztaty w Drodze” w konferencji s. Zofii o tajemnicy Bożego miłosierdzia. Rzecz dotyczyła miejsca, w którym pracowała.
W czerwcu chciano otworzyć Dom Miłosierdzia Bożego, ponieważ wykonano już wszystkie prace remontowe, ale był pewien szkopuł: rachunki były na kredyt. Mimo tego dom został otwarty. Ksiądz odpowiedzialny za tę placówkę modlił się i martwił, jak spłacić całość zadłużenia. Stając przed Panem odwołał się do najgłębszego przeświadczenia wiary, że jeśli zaufa Bogu, który jest wszechmocny, wówczas jest On w stanie zaradzić każdemu problemowi.
Po tej modlitwie kapłan otrzymał telefon od pewnego sponsora. Usłyszał w słuchawce: „Nie wiem, jak to się stało, że na moje konto wpłynęły dodatkowe pieniądze, których się nie spodziewałem. Postanowiłem więc ofiarować je na Dom Miłosierdzia. Poproszę o pozbieranie zaległych rachunków i oddzwonienie w sprawie brakującej kwoty”. Ksiądz wstydził się powiedzieć przez telefon tak dużej sumy. Wysłał smsa z określeniem ilości potrzebnych pieniędzy. Odpowiedź była krótka: „Spodziewałem się więcej”. Wszystko zostało opłacone.
Pan Bóg jest hojny, bardzo hojny – podkreślała s. Zofia – trzeba tylko mieć cierpliwość. Pomaga On swoim dzieciom, które z ufnością przedkładają Mu, co je trapi.
Z własnego doświadczenia wiemy, że jeśli Pan nie zabierze tobołków wielkich problemów, to wzmocni kręgosłup, by je dźwigać, i posłuży się przy tym ludźmi.
Gdy się samemu nic nie ma
Czy cierpiący na dramat ubóstwa mogą dawać jałmużnę? Tak. Znamy przecież historię ewangelicznej wdowy, która ze swego niedostatku wrzuciła do świątynnej skarbony ostatnie dwa grosze, czyli wszystko, co miała na swoje utrzymanie, zawierzając własne życie Bożej Opatrzności. Jej drobny (w wymiarze materialnym) dar był wielkim czynem wiary, który zachwycił samego Jezusa.
Sam Jezus polecił s. Faustynie:
„Napisz to dla dusz wielu, które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy” (Dz. 1317).
Rozumiemy, o co chodzi. Na przykład, będąc biednym można dać ludziom najbardziej drogocenną rzecz – swój czas. Można też ofiarować przebaczenie. Albo modlitwę. A także cierpienie, którego nie da się ominąć, a za to można je świadomie przyjąć w czyjejś intencji. Mogą to być również słowa pocieszenia czy rady, gest życzliwości, dar uśmiechu, podanej dłoni czy okazanej uwagi i zainteresowania. Tu należałoby po kolei wymienić siedem uczynków miłosierdzia względem duszy. Wszystkie te dzieła miłości objawiają wrażliwość naszego serca i sumienia na potrzeby bliźnich.
Od obrazu po konkret
Lubimy czytać bajki, bo niosą obietnicę, dają przestrogę i zachęcają do działania. Poznajmy zatem jeszcze jedną opowieść:
Pewien człowiek miał trzech przyjaciół. Któregoś dnia został osądzony i skazany na śmierć. Pierwszy przyjaciel opuścił go do razu. Drugi przyjaciel odprowadził go aż do sali rozpraw i przy drzwiach zostawił. Trzeci przyjaciel poszedł z nim do końca, wystąpił w jego obronie i ocalił mu życie.
Ta historia mówi o każdym z nas. Kiedy umieram, nasz pseudo-przyjaciel, którym są dobra materialne, opuszcza nas od razu. Drugi przyjaciel to rodzina, przyjaciele i bliscy – ci odprowadzają aż do samego grobu, ale nie mogą pójść dalej. Trzeci przyjaciel to uczynki miłosierdzia spełniane przez całe życie. Ten przyjaciel będzie o nas świadczył i wybroni nas w rozprawie końcowej. Zatem póki mamy czas – czyńmy dobro! Uczcijmy Chrystusa w ubogich.
W starożytności chrześcijańskiej Ojcowie Kościoła porównywali ubogich do ołtarza, a jałmużnę do kadzidła. Uważano, że ofiara złożona na ołtarzu ubóstwa posiadała większą wartość. Im czystsza była intencja złożonej jałmużny, tym szybciej dobro ofiarowane bliźniemu wracało do dającego, często po wielokroć pomnożone.
Czyż nie jest to zapis i naszego doświadczenia? – nie tylko tego w wymiarze doczesnym, ale również i nadprzyrodzonym, kiedy to dobra materialne zostają wymienione na skarb wieczny, który ma rzeczywistą, bo nieprzemijającą wartość. Więcej...