31 maja 2019

Na czym polega prawdziwa edukacja seksualna

Christine Vollmer z Wenezueli, czołowa działaczka pro-life, demaskuje „nikczemne plany” Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa, tłumaczy, gdzie dziecko powinno przechodzić edukację seksualną, i wyjaśnia, na czym polega stworzony przez nią program edukacyjny przygotowujący do udanego małżeństwa i życia rodzinnego oraz jak można go zaadaptować do warunków polskich.

Grzegorz Polak: – Kiedy należy zacząć edukację seksualną?
Christine Vollmer– Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (IPPF, kiedyś Liga Kontroli Urodzin, założona przez Margaret Sanger, a finansowana przez Johna D. Rockefellera) sprzedała światu paskudztwo, wymyślając termin „edukacja seksualna”. Jej celem było połączenie biznesu z eugeniką. Skutki tego okazały się straszne, a dowodem na to było pojawienie się ogromnej liczby chorób przenoszonych drogą płciową, którymi zarażony jest duży odsetek nastolatków w USA, gdzie te choroby są rejestrowane.
Prawdziwa edukacja seksualna zaczyna się dla nowo narodzonego dziecka w pełnym miłości spojrzeniu i bezpiecznych ramionach jego rodziców. Trwa dalej, gdy dziecko wyczuwa miłość i zaangażowanie między rodzicami, widzi, według jakich wartości żyją, i słucha, kiedy mądrze odpowiadają na jego pytania.
Aby zneutralizować i skorygować straszliwe nieporozumienie, które Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa wypuściła na świat, rozpoczęliśmy naszą pracę od znalezienia prawdziwej definicji „edukacji seksualnej”. Oto ona: „Edukacja seksualna obejmuje wszystko, czego osoba musi się nauczyć od urodzenia, co sprawi, że będzie w stanie żyć w parze z drugim człowiekiem szczęśliwie i na stałe”. Kontynuacją tego jest: „Aby żyć z kimś szczęśliwie i na stałe, konieczne jest nauczenie się wielkoduszności, lojalności, cierpliwości, zrozumienia, wytrwałości, sprawiedliwości, solidarności, samokontroli i uczciwości”.
Oto, czego naucza nasz program. Starsze dzieci uczymy nawet sztuki negocjacji i podejmowania samodzielnych decyzji. Uczymy także w oparciu o naukę o początkach życia, zapoznajemy ze skutkami aborcji oraz działaniem i niebezpieczeństwami wynikającymi ze stosowania różnego rodzaju środków antykoncepcyjnych.
– W wytycznych WHO jest zalecenie, aby edukację seksualną zaczynać w przedziale od urodzenia do 4. roku życia. Wtedy ma następować odkrywanie przez dzieci własnego ciała i różnic płciowych. Wytyczne idą jeszcze dalej: nauczyciel w przedszkolu ma pomóc małemu dziecku w odkrywaniu radości i przyjemności z dotykania własnego ciała. WHO określa to bez ogródek jako „masturbację w okresie wczesnego dzieciństwa”.
– To wszystko jest częścią nikczemnego planu Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa. Wczesny marketing rozwiązłości przynosi niezliczone miliony do kasy przemysłu farmaceutycznego (w którym Fundacja Rockefellera ma udziały, podobnie jak IPPF). Ten marketing później przynosi dochód nie tylko z pornografii, ale też ze sprzedaży środków antykoncepcyjnych i z aborcji.
– Tymczasem promowany przez Panią program edukacyjny dla pierwszej grupy wiekowej (5-6 lat) zakłada zupełnie coś innego i proponuje inną grupę wartości. Kładzie akcent na uczenie dzieci szacunku dla odmienności, poznanie funkcji różnych części ciała, ale wśród nich nie wymienia narządów rodnych. Dziecko ma się natomiast dowiedzieć, że miłość rodziców (kobiety i mężczyzny) jest podstawą rodziny i domu. Ma też poznać, jak rodzice przygotowywali się na jego przyjście.
– Wstyd i troska o najbardziej intymne części ciała człowieka jest częścią natury. Przekształcanie tego w coś wulgarnego i zdrożnego leży w interesie Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa. Wielu ludzi padło ofiarą tego wypaczenia, nawet całe społeczeństwa.
– Wasz program obejmuje dzieci i młodzież od 5 do 18 lat życia. Każdej grupie wiekowej poświęcona jest odrębna książka. Zakres wartości, które Wasz program chce kształtować u dzieci i młodzieży, jest tak duży, że nie sposób ich nawet streścić. Podam przykładowo zalecenia dla grupy wiekowej 8-9 lat: „Rozwijanie poczucia odpowiedzialności nie tylko we własnej rodzinie, ale w społeczeństwie. Naucz się, jak ważne i cenne są przeprosiny, wybaczanie, wdzięczność/podziękowanie, wyobraźnia, śmiech, przyjaźń, kreatywność”.
– To prawda, mamy bardzo dużo do przekazania. Dlatego jest 13 książek, dla każdej grupy wiekowej jedna, a każda z nich zawiera aż 35 lekcji. Mieliśmy ku temu powody. Po pierwsze, jeśli mamy uczyć o cnotach i przygotować do życia według uniwersalnych wartości, to musimy to czynić w taki sposób, żeby dziecko to zrozumiało. A tego nie da się wyjaśnić „na skróty”.
Prawdą jest też, że uczymy dzieci tego, co każdy dobry rodzic i tak już dzieciom przekazuje.
– Dlaczego więc to robicie?
– Z trzech powodów. Po pierwsze, często oboje rodzice pracują zawodowo i nie starcza im czasu na wychowanie dzieci. Po drugie, wielu rodziców respektuje system wartości, ale nie potrafi do niego przekonać. Po trzecie, nawet dobrzy rodzice potrzebują wsparcia szkoły w tym, czego uczą swoje dzieci, bo internet, reklamy, media społecznościowe, filmy i telewizja podważają wpajany dzieciom system wartości.
– Problemy związane z seksualnością człowieka pojawiają się w książce dopiero w przedziale wiekowym 9-10 lat pod wymownym tytułem: „Różni, ale uzupełniający się”. Czy nie za późno? Przecież dzieci już wcześniej zadają pytania, skąd się wzięły na świecie.
– Książka dla dziesięciolatków ma za zadanie nauczyć dzieci prawdziwej różnorodności, a nie wersji różnorodności proponowanej przez organizacje LGBT+. Obejmuje różne rodzaje talentów, upodobań, mocne i słabe strony, które każdy człowiek ma w mniejszym czy większym stopniu. Chodzi o to, żeby je uszanować w sobie i w innych, a ma to pomóc w dążeniu do bycia lepszym człowiekiem. W dziale „Skąd się biorą dzieci” przeczytamy nawet o życiu przed narodzinami. W każdej z książek zaczynamy od genetyki, tłumaczymy, dlaczego wyglądamy jak tata czy mama. Według nas, akt małżeński powinien być wytłumaczony dziecku przez oboje rodziców – wtedy, kiedy sami uznają, że nadszedł już czas. Polecam cudowną książkę Louise Kirk „Sexuality Explained: A Guide for Parents and Children” (Poradnik seksualności: przewodnik dla rodziców i dzieci), która pomoże rodzicom w wypełnieniu tego ważnego zadania.
– Jakich argumentów używacie w książce dla młodzieży w wieku 13-14 lat, gdy zalecacie, że z inicjacją seksualną „warto poczekać”?
– Uczymy szacunku do samego siebie i do drugiej osoby; uczulamy na to, że akt miłości jest tak ważnym wydarzeniem i wspaniałym darem, że piękne jest znalezienie tej jednej jedynej osoby, z którą można się nim podzielić.
– Wasz program z jednej strony pozwala młodym ludziom wzmacniać i rozwijać w sobie poznane w rodzinie najważniejsze i najpiękniejsze wartości, a z drugiej – uczy, jak je rozumieć we wspólnocie: w rodzinie, szkole, drużynie sportowej i w społeczeństwie, i nimi żyć. Czy chodzi zatem o ukształtowanie idealnego człowieka i obywatela?
– Wiemy, że nie ma ludzi idealnych. Metoda, której używamy, ma na celu zaprezentowanie życia w cnocie w sposób logiczny. Prezentujemy to na trzech poziomach: duchowym (inteligencja i wola), emocjonalnym (uczucia i impulsy) i cielesnym (zachowania i działania). Thomas Lickona, nazwany „ojcem nowoczesnej edukacji”, streszcza ten system w słowach: głowa, serce, ręka. W skrócie można także o nim powiedzieć: wiedza, motywacja, umiejętności.
– Wasz program nie ma bezpośredniego odniesienia do chrześcijaństwa, ale czuć w nim chrześcijańskiego ducha. Domyślam się, że chodzi o to, iż uwzględnia on pluralizm społeczeństwa i przeznaczony jest dla szkół publicznych, i to pod każdą szerokością geograficzną. Czy tak?
– Dokładnie tak. Zaczynamy jednak od przesłania, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, dlatego prawdziwym i często nieświadomym pragnieniem wszystkich ludzi jest życie według tych wartości. Pokusa jest zawsze obecna w życiu każdego człowieka. Jeśli będziemy od dziecka uczyć go życia zgodnego z wartościami, a on je zrozumie i zaakceptuje, to jest w stanie odeprzeć każdą pokusę.
Fundamentem naszego systemu jest nauczanie o rodzinie przekazane nam przez Jana Pawła II. Wspieramy się także autorytetem Viktora E. Frankla, jednego z twórców humanizmu psychologicznego, który tłumaczy, dlaczego szczęście jest „produktem” ubocznym życia według wartości – że chodzi o szukanie sensu, a nie przyjemności.
– W jakich krajach Wasz program jest realizowany?
– Program jest w różnych fazach rozwoju i realizacji w 24 krajach. W pełnym wymiarze realizowany jest w 17 krajach. Obecnie drukujemy książki dla kilku krajów afrykańskich. Tłumaczymy także książki dla kilku krajów Europy Wschodniej.
– Czy macie poparcie Kościoła hierarchicznego?
– Wspiera nas wielu biskupów i kardynałów. Kiedy pracowałam w Papieskiej Radzie ds. Rodziny za czasów Jana Pawła II, byłam dopingowana przez kardynała przewodniczącego do wdrażania tego programu w świecie.
– Czy byłby on odpowiedni także dla Polski?
– Zanim odpowiem na to pytanie, chciałabym wyznać mój wielki szacunek i miłość do Polaków za to, że dwa razy – w 1683 i 1920 r. – uratowali Europę, że dali nam Jana Pawła Wielkiego i wielu innych wspaniałych duchownych. Widziałam na własne oczy początek inwazji antywartości i nie chcę, aby one rosły w siłę. Polacy z łatwością mogą zaadaptować nasz program do swoich potrzeb. Mogą zastąpić bohaterów latynoamerykańskich polskimi, a nasze przysłowia – swoimi. A wartości uniwersalne są przecież te same. Więcej...

ONZ odda hołd ofiarom prześladowań religijnych

Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęła rezolucję ustanawiającą 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem Upamiętniającym Ofiary Aktów Przemocy ze względu na Religię lub Wyznanie. Inicjatorem przedsięwzięcia była polska dyplomacja.
Rezolucja potępia niezaprzeczalnie wszystkie akty terroryzmu i brutalnego ekstremizmu w każdej ich formie, niezależnie od tego kto, gdzie i z jakich pobudek się ich dopuścił. Akty przemocy wymierzone w domy, przedsiębiorstwa, szkoły, ośrodki kultury i kultu są pogwałceniem międzynarodowego prawa – stwierdza dokument.
Ustanowienie tego dnia jest oddaniem czci ofiarom, które zbyt często zostają zapomniane – mówił szef polskiej dyplomacji na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku. To pod polską egidą od 2018 r. powstawał projekt rezolucji. Minister Jacek Czaputowicz w swoim wystąpieniu podkreślił, że ten Dzień pomoże stworzyć inkluzywne pole dla państw członkowskich, organizacji międzynarodowych i społeczeństwa, aby zaangażować się w w aktywności upamiętniające ofiary, a także pomoc tym, którzy doświadczyli prześladowań.
Ostatnio w tej sprawie wypowiedział się również Papież Franciszek w swoim wpisie na Twitterze. Przypomniał, że „Również dzisiaj wielu chrześcijan zabija się i prześladuje ze względu na ich miłość do Chrystusa. Oddają życie w milczeniu, bo ich męczeństwo nie zyskuje rozgłosu. A dziś jest więcej chrześcijan męczenników niż w pierwszych wiekach”. Więcej...

Zakaz wydarzeń sportowych w niedzielę

W niedziele nie będzie wydarzeń
sportowych w szkołach katolickich –
taką decyzję podjął ordynariusz archidiecezji
Detroit w Stanach Zjednoczonych.
Zarządzenie jest odpowiedzią na skargi
rodziców, którym nie odpowiada rozbijanie
rodziny pomiędzy różne mecze
oraz zmagania z próbami „wciśnięcia”
niedzielnej Mszy pomiędzy liczne
aktywności sportowe.
Michał Król SJ – Watykan
Zarządzenie jest efektem modlitewnej konsultacji z kapłanami w Detroit
i w zgodzie z wezwaniem Ducha Świętego, jakie Kościół usłyszał na diecezjalnym
synodzie w 2016 r. – czytamy w rozporządzeniu abp. Allena Vignerona.
Oznacza to, że programy sportowe w szkołach katolickich, na wszystkich poziomach
nauczania, nie mogą być realizowane w Dzień Pański.

Decyzja arcybiskupa natychmiast spotkała się krytyką w lokalnej prasie. Jeden
z nagłówków gazety Detroit Free Press stwierdza, że archidiecezja wypowiedziała
sportowi wojnę. „Z całym szacunkiem: to idiotyczne” – podsumowuje redaktor.

Jeden z księży pracujących w niższym seminarium wyjaśnia jednak, że nie jest to
wypowiadanie wojny, ale wyjście na przeciw rodzinom, w których dzieci co niedzielę muszą
być na różnych meczach w różnych częściach miasta. Przy okazji zwraca on uwagę
na ogólny spadek pobożności w kontekście przykazania „pamiętaj abyś dzień święty
święcił”. Więcej...

30 maja 2019

Wszystkie żeńskie wspólnoty zakonne rozpoczynają nowennę za księży

Wszystkie zgromadzenia zakonne żeńskie czynne i klauzurowe, rozpoczynają w czwartek nowennę, podczas której każdego dnia będą modlić się za księży i Kościół w Polsce - poinformowała PAP przewodnicząca Konsulty Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych s. Maksymilia Pliszka.
"Mając na uwadze powierzoną nam przez Boga misję, realizowaną aktualnie w obliczu trudnych i bolesnych wydarzeń w Kościele w Polsce, podejmujemy 9-tygodniową nowennę. Codziennie od 30 maja do 1 sierpnia r. będziemy spotykać się w naszych wspólnotach na modlitwie różańcowej o godz. 20.30, by rozważać tajemnice światła" - zaznaczyła siostra Pliszka.
Dodała, że będą modlić się w następujących intencjach: "O pomoc Jezusa Miłosiernego i duchowe umocnienie wobec wyzwań, przed którymi stają obecnie kapłani; o świętość życia kapłanów i osób konsekrowanych; w intencji wynagradzającej za grzechy i niewierności osób poświęconych Bogu".
"Trwając w duchowej więzi i zatroskaniu o Kościół święty, wspólnoty zgromadzeń żeńskich zapraszają też kapłanów i osoby świeckie do włączenia się w tę nowennę" - powiedziała s. Pliszka.
Siostry zakonne dziękują jednocześnie kapłanom za wszelkie posługi podejmowane w ich wspólnotach, za duchową pomoc i modlitwę. Więcej...

26 maja 2019

Handel obwoźny, czyli czego mieszkańcy miast i miasteczek nie wiedzą o robieniu zakupów

Są w Polsce takie miejsca, w których nie ma sklepu. A mieszkańcy zakupy i tak robią. Wywieszają na płocie białą foliówkę i cierpliwie czekają. Muszą tylko nasłuchiwać, czy gdzieś w oddali nie słychać wesołej muzyki. Słychać? Znaczy, że sklep właśnie podjeżdża.
Biała foliówka powiewa na krzewie kilka metrów od głównej drogi. - Eh, ludzie wyrzucają śmieci i później leży ten plastik wszędzie - pomyśli ktoś, kto przypadkiem znajdzie się we wsi Rowy czy Krzyż na wschodnim Mazowszu.
To niedaleko granicy z województwem lubelskim, półtorej godziny drogi samochodem z Warszawy. Daleko stąd do głównych szlaków komunikacyjnych. Domy porozrzucane są na dużej przestrzeni, mieszkańców jest niewielu.
Foliówka na płocie to czytelna informacja, którą znają wszyscy w okolicy. To taki kod. Znaczy po prostu "chce zrobić zakupy, proszę zatrzymać samochód". Nie ma płotu? To foliówkę można powiesić na pobliskim krzaku. Tyle wystarczy.

Gdzie Żabka i Biedronka nie zrobią promocji

Są w Polsce takie miejsca, w których nie ma sklepu. Albo jest, ale bardzo słabo wyposażony i otwarty przez kilka godzin dziennie.
Gdy zabraknie mleka do kawy, to trzeba na to machnąć ręką. Nikt nie będzie specjalnie jechał pięć lub więcej kilometrów, by coś kupić. Gdy może dojechać, to jeszcze pół biedy. Może ktoś się "szarpnie". Gorzej, kiedy zdrowie już nie pozwala wsiąść na rower, a dzieci mieszkają w mieście. Wtedy trzeba poczekać kilka dni aż przyjadą i przywiozą zapasy jedzenia na kolejny tydzień. I tak tydzień po tygodniu. Od dostawy do dostawy. Więcej...

23 maja 2019

Podtopione domy, miejscowości odcięte od świata, ewakuacja ludzi, a stan wód ciągle się podnosi

Ulewny deszcz wyrządził wiele szkód w miejscowościach na terenie województw małopolskiego i podkarpackiego. Ostrzeżenia trzeciego, najwyższego stopnia obowiązują nadal m.in. w powiatach dąbrowskim i tarnowskim (woj. małopolskie), dębickim, ropczycko-sędziszowskim czy mieleckim (woj. podkarpackie).
Na tych obszarach deszcz wyrządził wiele spustoszeń. Skutki to podtopione domy, zerwane drogi, miejscowości odcięte od świata i ewakuacja ludzi. W ciągu ostatniej doby na Podkarpaciu zanotowano ok. 660 interwencji spowodowanych intensywnymi opadami deszczu. W ciągu ostatniej doby, w wyniku intensywnych opadów deszczu (90-130 mm) i utrudnionego spływu wód z obszarów równinnych, doszło do podtopień 300 budynków - szczególnie na terenie powiatów położonych w zlewni Wisłoki, tj. mieleckiego, kolbuszowskiego i dębickiego.
W powiecie mieleckim najbardziej niebezpieczna sytuacja powodziowa jest w gminie Wadowice Górne. Tam z godziny na godzinę jest coraz gorzej. Kilka miejscowości jest zalewanych, a woda ciągle się podnosi.
Napór wody przerwał groble na stawie hodowlanym w Izbiskach koło Mielca. Na miejsce zdarzenia skierowano 20 zastępów Państwowej Straży Pożarnej. Z powodu problemów z przejezdnością dróg helikopterami Policji i Straży Granicznej transportowane są tam worki z pisakiem. Do akcji ratowniczej zaangażowano śmigłowiec PZL-Kania. Więcej...

Władze prowadzą tam odstrzał narkomanów. Biskupi i papież protestują

Papież jest bardzo poruszony, tym co dzieje się na Filipinach w ramach brutalnej walki, jaką tamtejszy prezydent wypowiedział narkomanii. Potwierdza to bp Pablo Virgilio David. Należy on do pierwszej grupy filipińskich biskupów, która odbywa wizytę ad limina i już została przyjęta przez Franciszka na audiencji. Jednym z głównych tematów tego spotkania była właśnie postawa filipińskiego episkopatu względem kontrowersyjnej polityki prezydenta Duterte.
Sytuację referował bp David, ponieważ to na terenie jego diecezji odnotowano największą liczbę zgonów w ramach brutalnego odstrzału narkomanów i handlarzy narkotyków. Ordynariusz Kalookan stanowczo się temu sprzeciwia i dokumentuje te zbrodnie. W konsekwencji również on sam znalazł się na celowniku filipińskich szwadronów śmierci.
Jak zaznacza bp David, sytuacja jest bardzo trudna, bo antynarkotykowa kampania prezydenta cieszy się poparciem większości społeczeństwa. Ja jako pasterz nie mogę się na to zgodzić. Na szczęście Papież mnie rozumie i w pełni popiera – mówi bp David. Więcej...

Biskupi do wiernych: Przyznajemy, że nie uczyniliśmy wszystkiego, aby zapobiec krzywdom

Nie ma słów, aby wyrazić nasz wstyd z powodu skandali seksualnych z udziałem duchownych. Są one powodem zgorszenia i domagają się potępienia, a także wyciągnięcia surowych konsekwencji wobec przestępców i osób skrywających takie czyny - napisali biskupi po posiedzeniu Rady Stałej KEP.
Publikujemy treść listu:
WRAŻLIWOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Słowo biskupów do wiernych
Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza (Mk 9, 42)
Drogie Siostry i drodzy Bracia!
W ostatnim czasie wspólnota Kościoła w Polsce wstrząsana jest kolejnymi bolesnymi informacjami o wykorzystywaniu seksualnym dzieci i młodzieży przez niektórych duchownych. Przestępstwa te są źródłem głębokiego cierpienia osób pokrzywdzonych. Nie ma słów, aby wyrazić nasz wstyd z powodu skandali seksualnych z udziałem duchownych. Są one powodem wielkiego zgorszenia i domagają się całkowitego potępienia, a także wyciągnięcia surowych konsekwencji wobec przestępców oraz wobec osób skrywających takie czyny.
Cierpienia osób pokrzywdzonych dotykają nie tylko ich samych, ale także całych rodzin oraz wspólnot kościelnych. Przestępstwa te „przysłoniły blask Ewangelii takim mrokiem, jakiego nie znały nawet wieki prześladowań” (Benedykt XVI, List do katolików w Irlandii, 19.03.2010).
Głęboko tkwią w nas wykrzyczane słowa świadectwa osoby pokrzywdzonej, iż Chrystus nie krzywdził dzieci. „To [co ksiądz zrobił] naprawdę odcisnęło bardzo duże piętno na moim dorosłym życiu. Ja do tej pory mam koszmary. Cały czas jest to we mnie” – tak powiedziała w filmie w czasie konfrontacji z oprawcą 39-letnia Anna, przed laty 9-letnia uczennica. I drugie świadectwo, przekazane w artykule napisanym przez dorosłego dziś mężczyznę: „Nie mam żalu do Kościoła. Wiem, że skrzywdził mnie nie [cały] Kościół, lecz konkretna osoba. Nie wiem, czy ktokolwiek z przełożonych cokolwiek o tym wiedział. Ale martwi mnie, że tacy jak ja, pozostają poza kościelną sferą uwagi”. Obydwa wyznania są wstrząsające – to nigdy nie powinno się było wydarzyć.
1. Świadectwo cierpienia
Wielu z nas obejrzało film „Tylko nie mów nikomu”. Ten dokument, to przede wszystkim wstrząsające relacje dorosłych dziś osób, wykorzystywanych w dzieciństwie przez duchownych. Zawiera on także przykłady braku wrażliwości, grzechu zaniedbania i niedowierzania osobom skrzywdzonym, co w konsekwencji chroniło sprawców. Film, przyjmując perspektywę pokrzywdzonych, uświadomił nam wszystkim ogrom ich cierpienia. Każdy, kto jest wrażliwy, poznając losy osób pokrzywdzonych, odczuwa ból, wzruszenie i smutek wobec ich cierpienia. Dziękujemy wszystkim, którzy mieli odwagę opowiedzieć o swoim cierpieniu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że żadne słowo nie jest w stanie wynagrodzić im krzywd, jakich doznali.
Przyznajemy, że jako pasterze Kościoła nie uczyniliśmy wszystkiego, aby zapobiec krzywdom. Więcej...

21 maja 2019

Ks. prof. Samir apeluje o rozwagę w relacjach z islamem

W relacjach z islamem nie wolno mylić porządku politycznego z religijnym. Wspólna deklaracja Papieża i imama Al-Azhar o braterstwie sytuuje się w sferze polityczno-społecznej i nie wolno z niej wyciągać wniosków o charakterze religijnym - przestrzega ks. prof. Samir Khalil Samir SJ. Egipski jezuita i były rektor Papieskiego Instytutu Wschodniego zaznaczył, że wspólna deklaracja o powszechnym braterstwie powstała w kontekście prześladowań i fanatyzmu. Dotyczy sfery polityki i kultury, a jej celem jest pokój. Tymczasem dokument ten jest używany w sposób nieuzasadniony. Szerzy się błędne przekonanie, że oto nastał jeden lud i jedna wiara.
O. Samir sprzeciwia się również wyciąganiu doktrynalnych wniosków z zawartej w dokumencie pochwały pluralizmu religijnego. Prawdą jest, że człowiek jest ze swej natury religijny, ale nie to, że Bóg chciał wielu religii. „Nie wierzę, że Bóg chciał islamu czy pojawiających co tydzień nowych religii” – powiedział jezuicki islamolog. Z całą stanowczością podkreślił on, że tylko chrześcijaństwo i judaizm powstały z Bożego natchnienia. „Mahomet nigdy nie robił cudów, by komuś pomóc. Prowadził wojny, dopuszczał się strasznych rzeczy, których nie można nazwać religią” – przypomina ks. prof. Samir.
Przyznaje, że razi go panująca dzisiaj wśród katolików moda, by włączać się w przeżywany obecnie przez muzułmanów ramadan, który mylnie bywa porównywany z Wielkim Postem. To poważny błąd. Jedno i drugie dzieli wielka przepaść – mówi egipski jezuita. Przestrzega on również przed zapraszaniem imamów do kościołów. Bo jeśli dla nas jest to gest braterstwa, to muzułmanie odbierają to jako przejaw uległości, uznanie wyższości ich religii. Za tym pójdą kolejne roszczenia – ostrzega w wywiadzie dla portalu Nuova Bussola Quotidiana ks. prof. Samir.

16 maja 2019

Tam chrześcijaństwo umiera na naszych oczach

W Syrii Sylwia Hazboun z Caritas Polska widziała zrujnowaną doszczętnie szkołę, a w jednej z sal napis: „Uśmiechnij się”...
Wizyta pracowników Caritas Polska w Płocku związana była z rozpoczętą niedawno kampanią, która ma przypomnieć o trwającym dramacie Syryjczyków i możliwości pomocy w ramach programu „Rodzina rodzinie”. – To jest największy w historii Polski program pomocy humanitarnej – mówiła Sylwia Hazboun, ekspertka Caritas Polska ds. Bliskiego Wschodu.
– Syria była piękna. Ja tam miałem piękne życie, z rodziną, przyjaciółmi. Pracowałem, studiowałem – wspominał w Płocku 25-letni Syryjczyk Farid AbouJrad, który mieszka teraz w Polsce z mamą i bratem. Znaleźli tu bezpieczną przystań. Farid uczy się języka polskiego i pracuje w Caritas. – Tutaj mam miłych, kochanych ludzi, którzy mi pomagają. Ale zawsze mam nadzieję, że wojna się kiedyś skończy i wszystko będzie dobrze. Proszę, módlcie się, by Syria wróciła taka, jaka była – zwrócił się do płocczan zebranych w katedrze. Przedstawiciele Caritas przywieźli ze sobą film „Skazani.
Dotknij otwartych ran Kościoła umęczonej wojną Syrii” i kilka pamiątek, m.in. połamany krzyż, który – jak zwróciła uwagę Sylwia Hazboun – jest symbolem chrześcijaństwa umierającego tam na naszych oczach. Obecnie, jak wyjaśniała ekspertka, Syria jest w przeważającej większości w rękach sił rządowych i tylko jedna prowincja jest w rękach rebeliantów, ale starcia trwają i wciąż destabilizują kraj. Skutki toczących się prawie osiem lat walk są dramatyczne. Widać to nie tylko po zburzonych budynkach, ale i po najmłodszym pokoleniu, pozbawionym możliwości normalnego rozwoju i edukacji. Więcej...

U Węgrów spadła wyraźnie liczba rozwodów, a potężnie wzrosła liczba ślubów. Jak to zrobili?

Aż o 43 proc. wzrosła w ciągu ostatnich 8 lat liczba małżeństw zawieranych na Węgrzech, a o 22 proc. spadła liczba rozwodów. Jak udało się to osiągnąć?
Pytanie to zostało skierowane do dr. Balazsa Molnara, wiceprezesa demograficznego Instytutu Marii Kopp.
Zauważył on, że przed rokiem 2010, czyli za rządów liberalno-lewicowych, Węgry notowały statystyki wskazujące na postępujący kryzys demograficzny oraz kryzys małżeństwa. I tak np. w latach 2002-2010 liczba małżeństw spadła o 23 proc.
Wskazany wyżej wzrost liczby zawieranych małżeństw oraz spadek liczby rozwodów nastąpił po objęciu władzy przez Viktora Orbana i jego partię Fidesz, co miało miejsce w roku 2010.
Dr Molnar wskazuje na przyczyny poprawy sytuacji.
Pierwsza to stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy, czyli przełamanie kryzysu ekonomicznego, który mocno uderzył w Węgry w roku 2008.
Po drugie, dokonano zmian w opodatkowaniu rodzin. I tak np. w 2015 r. wprowadzono ulgę dla nowożeńców wysokości 120 tys. forintów (około 400 euro). Od tego czasu liczba zawartych małżeństw wzrosła o 25 proc.
Zorganizowano także roboty publiczne, które zaproponowano bezrobotnym w miejsce zasiłków. Generalnie - ocenia dr Molnar - polityka prorodzinna nakierowana jest nie na zwalczanie ubóstwa, ale na wsparcie rodzin.
Wprowadzono także zmiany konstytucji. Mówią one m.in. o uznaniu roli chrześcijaństwa w zachowaniu narodu.
Uznajemy, że najważniejsze ramy naszej koegzystencji stanowią rodzina i naród, a podstawowe wartości naszego współbytowania to wierność, wiara i miłość. Uznajemy, że podstawą siły wspólnoty i godności każdego człowieka jest praca, dzieło ducha ludzkiego. Uznajemy za swoją powinność niesienie pomocy osobom potrzebującym i biednym - mówi węgierska ustawa zasadnicza.
Dalej konstytucja głosi, że Węgry "chronią instytucję małżeństwa jako dobrowolną wspólnotę życiową kobiety i mężczyzny, a także rodzinę jako podstawę przetrwania narodu", "popierają rodzicielstwo", a "ochronę rodzin określa ustawa organiczna".
Dr Molnar dodaje, że rząd stara się także budować pozytywny obraz małżeństwa i rodziny poprzez kampanie medialne i wydarzenia promujące życie małżeńskie i rodzicielstwo. Więcej...

15 maja 2019

Polka szefową Unii Przełożonych Generalnych odpowiedzialnej za pół miliona zakonnic

Siostra Jolanta Kafka MC została
przewodniczącą Międzynarodowej Unii
Przełożonych Generalnych UISG. Zrzesza
ona 1900 przełożonych generalnych
zgromadzeń i instytutów żeńskich
z ponad 100 krajów, które łącznie
reprezentują ponad 450 tys. sióstr
zakonnych na całym świecie.
Po raz pierwszy w historii to Polka będzie
pełniła tę odpowiedzialną funkcję.
Beata Zajączkowska – Watykan
Wybory nowej przewodniczącej poprzedziło zgromadzenie plenarne Unii, które
przebiegało pod hasłem „Siewcy profetycznej nadziei”. Spotkanie odbyło się w Rzymie,
który jest siedzibą UISG. Uczestniczyło w nim 850 przełożonych generalnych z 80 krajów
świata na wszystkich kontynentach. Rozmawiano m.in. o przyszłości życia
zakonnego, jako znaku profetycznej nadziei, interkulturacji, trosce o świat
stworzony (w nawiązaniu do Laudato Si) i dialogu międzyreligijnym. Na prywatnej
audiencji siostry przyjął Papież Franciszek. Wskazał przy tej okazji,
że „trzeba jeszcze popracować nad rozumieniem roli zakonnicy w Kościele”.
Przypomniał, że „Kościół jest kobietą”.
Siostra Jolanta Kafka MC ma 60 lat i jest przełożoną generalną Zgromadzenia
Sióstr Maryi Niepokalanej – Misjonarek Klaretynek. Międzynarodowa Unia
Przełożonych Generalnych powstała w 1966 r. Przez ten czas kierowało nią 15 sióstr
zakonnych z jedenastu różnych narodowości. Nigdy jednak dotąd Polka
nie pełniła tej odpowiedzialnej funkcji.

13 maja 2019

Papież zezwolił na pielgrzymki do Medjugorie

Papież Franciszek zgodził się
na organizowanie pielgrzymek
do Medjugorje. Watykański rzecznik
prasowy poinformował, że nie należy
tej decyzji interpretować jako uznania
domniemanych objawień, do jakich miało
tam dojść. To wymaga dalszych badań
ze strony Kościoła.
Beata Zajączkowska – Watykan
O papieskiej decyzji poinformował wizytator Stolicy Apostolskiej dla Medjugorie
abp Henryk Hoser oraz nuncjusz apostolski w Bośni i Hercegowinie
abp Luigi Pezzuto. W praktyce oznacza to, że od tej pory pielgrzymki będą
mogły być organizowane oficjalnie przez diecezje i parafie, a nie tak jak dotychczas
obywać się jedynie w formie prywatnej.
Rzecznik Watykanu podkreślił, że decyzji Ojca Świętego nie należy interpretować
jako uznania domniemanych objawień, do jakich miało dojść w Medjugorie.
Wskazał, że „wymaga to dalszych badań ze strony Kościoła”. Alessandro Gisotti
podkreślił, że „należy uniknąć tego, aby takie pielgrzymki wywoływały
zagubienie czy dwuznaczność, jeśli chodzi o aspekt doktrynalny. Dotyczy to także
wszystkich duszpasterzy, którzy chcą udać się do Medjugorje i celebrować
tam lub koncelebrować także w sposób uroczysty”.
Watykański rzecznik zauważył, że „biorąc pod uwagę znaczny napływ osób
do Medjugorje i liczne owoce łaski, które się narodziły, takie zalecenie świadczy
o szczególnej uwadze duszpasterskiej Ojca Świętego, którą chce otoczyć to miejsce,
by pogłębić i krzewić owoce dobra”. Alessandro Gisotti poinformował, że dzięki
decyzji Franciszka wizytator apostolski będzie miał większą swobodę
w ustanawianiu - w porozumieniu z ordynariuszami miejsc – relacji z księżmi
odpowiedzialnymi za organizowanie pielgrzymek do Medjugorie, jako pewnymi
i dobrze przygotowanymi osobami, oferując im informacje i wskazówki pomocne
w owocnym prowadzeniu pielgrzymek.
To kolejna ważna decyzja Papieża Franciszka w sprawie Medjugorje. Najpierw mianował
on abp. Hosera swym specjalnym wysłannikiem, a rok temu wizytatorem dla tamtejszej
parafii. Jego misja zlecona na czas nieokreślony ma charakter ściśle duszpasterski
i nie dotyczy kwestii uznania tzw. objawień maryjnych. Szacuje się, że do Medjugorie
przybywa rocznie ok. 2,5 mln osób z całego świata.
Abp Hoser podkreśla, że Medjugorje pozostaje przede wszystkim znakiem żywego
Kościoła. Klimat miejsca sprzyja modlitwie, gościnie oraz nawróceniu. Podkreśla
zarazem, że znakomita większość pielgrzymów nie przybywa do tego miejsca
z powodu objawień. Bardziej pociąga ich atmosfera modlitwy.

10 maja 2019

DPS Jadwinów


Lubartów. W tym hospicjum dotykamy prawdziwego świata



Artykuł ukazał się w dniu 28.04.2019 w "Gościu Niedzielnym" lubelskim.



O miłosierdziu można mówić bardzo wiele, odmieniać je przez wszystkie przypadki, cytować fragmenty traktatów na ten temat, ale i tak realizuje się ono w praktyce. A raczej jest realizowane przez konkretne osoby.
Część 29-osobowego personelu hospicjum z proboszczem parafii św. Anny.ks. Rafał Pastwa /Foto Gość
Trudno dziś sobie w tym kontekście wyobrazić Lubartów bez szczególnego miejsca, gdzie słowa znaczą niewiele, a przynajmniej mniej niż obecność i adekwatna pomoc. Mowa o Hospicjum św. Anny. W ciszy, bez większego rozgłosu od kilkunastu lat odbywa się tam szczególny rodzaj towarzyszenia osobom, które zmagają się z chorobą nowotworową, bólem i cierpieniem na ostatnim etapie doczesnego życia. Tylko w 2018 r. opieką stacjonarną i domową objęto tu 281 osób chorych na nowotwory. Natomiast na przestrzeni lat 2007-2017 w lubartowskim hospicjum opieki doświadczyło 2886 osób. Przy czym świadczona pacjentom pomoc jest nieodpłatna.
Aby budżet Hospicjum św. Anny był zabezpieczony zarząd Lubartowskiego Stowarzyszenia Hospicjum św. Anny  uczestniczy w zbiórkach „Pola Nadziei”. Zatem na przestrzeni miesięcy wiosennych uczestniczy w ogólnopolskiej akcji, która obok rzeczywistej zbiórki pieniędzy ma na celu edukowanie społeczeństwa na temat opieki nad osobami terminalnie chorymi oraz informowanie o działalności hospicyjnej. Akcja angażuje obok dorosłych – dzieci i młodzież.
Zainteresowany losem ludzi
Inicjatorem założenia Hospicjum św. Anny był ks. prał. Andrzej Tokarzewski. W 2005 r. zawiązał Stowarzyszenie Hospicjum św. Anny. W dokumencie z lutego 2005 r. skierowanym do zaproszonych gości ks. Tokarzewski pisał tak: Kierując się dobrem mieszkańców naszego miasta pragniemy założyć Hospicjum św. Anny w Lubartowie. W czasach współczesnych jako wierzący powinniśmy zainteresować się losami ludzi, których choroba jest nieuleczalna, aby w godziwych warunkach przeżywali ostatnie chwile swojego życia. Parafia udostępni plac pod budowę i fundusze, ale konieczną jest rzeczą, aby utworzyć stowarzyszenie, które umożliwiłoby działalność hospicjum. Budowa hospicjum rozpoczęła się jeszcze w 2005 r. Lubartowskie Stowarzyszenie Hospicjum św. Anny organizowało pomoc finansową na rzecz budowy hospicjum, a prałat mimo wyniszczającej go choroby wkładał wiele sił w sfinalizowanie inwestycji. Ks. Tokarzewski zmarł 17 października 2006 r. Poświęcenia budynku hospicjum dokonał abp. Józef Życiński podczas parafialnych uroczystości odpustowych 26 lipca 2007 r. Nadał też wtedy hospicjum imię ks. prał. A. Tokarzewskiego. Pierwszy pacjent został przyjęty listopadzie 2007 r. Dzieło pomysłodawcy kontynuował potem ks. kan. Andrzej Majchrzak. Lubartowskie hospicjum jest dziełem parafii św. Anny, wspólnoty osób wierzących w Chrystusa, o czym warto przypominać.
Piękne jest pomaganie
Hospicjum kierowane jest przez zarząd Lubartowskiego Stowarzyszenia Hospicjum św. Anny. Dzieli się ono na hospicjum stacjonarne, gdzie jest dwanaście łóżek, a zakontraktowanych przez NFZ jest dziesięć. Oraz hospicjum domowe. Jak podkreślają przedstawiciele zarządu – maksymalnie opieką obejmuje się trzydzieści osiem osób, a to dlatego, że takie są zasoby ludzkie w postaci lekarzy i pielęgniarek. Lekarz ma obowiązek być u pacjenta przynajmniej dwa razy w miesiącu, podobnie pielęgniarki. – Do hospicjum stacjonarnego przyjmujemy chorych z całej Polski, natomiast domowe ogranicza się do powiatu lubartowskiego. Nasze hospicjum, leżąc niemal na pograniczu archidiecezji lubelskiej i diecezji siedleckiej – przyjmuje pacjentów także z diecezji siedleckiej. Za zgodą tamtejszego biskupa w wybranych parafiach, z których mamy najwięcej chorych – prowadzimy kwesty. Bo hospicjum ma dwa filary utrzymania: jedna duża część to środki na podstawie umowy z NFZ, a druga to dobrowolne wpłaty ludzi, w postaci darowizn wpłacanych na konto, 1 proc. rocznego podatku czy datki podczas prowadzonych przez nas zbiórek publicznych. Najczęściej są to zbiórki przy kościołach. Ale mamy też wsparcie wolontariuszy – mówi ks. Andrzej Juźko, proboszcz parafii św. Anny w Lubartowie. Podkreśla wielką życzliwość księży z obu diecezji, którzy zapraszają go na zbiórki na rzecz hospicjum. – Mogę w ramach homilii przybliżyć ideę działalności instytucji założonej przez ks. Tokarzewskiego, mówić o potrzebach i uwrażliwiać na osoby chore i starsze. Widać wielką wrażliwość w tym zakresie duchownych, parafian, co dodaje sił w działaniu członkom stowarzyszenia, jak i personelowi hospicjum – akcentuje ks. A. Juźko. 
Nowe samochody dla hospicjum i miłosierdzie
Zasadniczą część świadczeń hospicjum sfinansował w 2018 r. Narodowy Fundusz Zdrowia w kwocie przekraczającej 2 mln zł. Jednak potrzeby instytucji są znacznie większe. Należy bowiem zadbać o standardy świadczonych usług, o najwyższej jakości sprzęt. Każdego roku zarząd stowarzyszenia musi myśleć o wymianie sprzętu. W ubiegłym roku zakupiono macerator, dezynfektor, podnośnik, wannę, łóżko za kwotę 100 tys. zł, a na leki dla pacjentów wydano niemal 120 tys. zł. Kolejne 100 tys. zł to utrzymanie budynku, konserwacja sprzętu, wyżywienie chorych, opłaty związane z funkcjonowaniem hospicjum czy naprawa i utrzymanie samochodów, którymi do pacjentów w domach dojeżdża personel. Samochody służbowe są już jednak stare i wymagają zastąpienia przez nowe. To dzisiaj chyba najbardziej konieczne dla hospicjum, dlatego każda darowizna, każda wpłata będzie wsparciem. – Prosząc o pieniądze od wiernych podczas zbiórek  uruchamiamy miłosierdzie.
Gdybyśmy mieli wystarczającą ilość pieniędzy nie byłoby miejsca na miłosierdzie. A tak jesteśmy szczęśliwi, że naszym zadaniem jest ciągła troska o to, by zbierać środki na funkcjonowanie hospicjum – dodaje ks. Juźko.
Mówimy o tym, co robimy
– W związku z tym, że szkoły powinny prowadzić wolontariat, zachęciłem do aktywności na polu lokalnym. W ubiegłym roku ponad 400 uczniów i opiekunów z powiatu lubartowskiego wzięło udział w zbiórkach publicznych na rzecz hospicjum. W tym roku celem zbiórki jest zakup sprzętu i leków dla Społecznego Zakładu Opieki Hospicyjnej im. ks. Tokarzewskiego – wyjaśnia Jerzy Zbiciak, wiceprezes Lubartowskiego Stowarzyszenia Hospicjum św. Anny i wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 1. W tym roku zaplanowano 35 zbiórek na rzecz hospicjum. – Przy okazji zbiórek uwrażliwiamy na cierpienie ludzi. Mówimy o naszej działalności, informujemy, bo nie wszyscy wiedzą, że istnieje takie hospicjum, gdzie chory terminalnie może uzyskać pomoc. Przy okazji warto podkreślić, że niemal 30 proc. pacjentów hospicjum stacjonarnego to mieszkańcy Lublina, podczas gdy nie mamy stamtąd żadnej pomocy. Ale mówienie o potrzebach i realnej sytuacji hospicjum otwiera oczy firm i osób prywatnych. Otrzymaliśmy w ostatnim czasie „Bogdanki” na zakup koncentratorów tlenu – dodaje Zbiciak. Z roku na rok wzrastają również wpłaty 1 proc. podatku na rzecz hospicjum.
Nikt nie mówi, że jest łatwo
Personel hospicjum to niemal 30 osób, w tym kapelan. Kierownikiem jest pielęgniarka s. Wiktoria Kulpa ze Zgromadzenia Sióstr Felicjanek. Obok personelu są stali wolontariusze, osoby zaangażowane we wspólnoty parafialne. Jest młody harcerz Janek, panie z Legionu Maryi i z Mamre. Z Lubartowa jak też spoza miasta. – Wolontariusze to niezwykle cenna pomoc, spotykają się z pacjentem w przestrzeni, w której nie mogą spotkać się ani rodziny, ani personel. Posługują chorym, towarzyszą cierpiącym, rozmawiają, modlą się wspólnie. Jedna z pań myje stopy chorym, obcina paznokcie, inni golą chorych mężczyzn. Albo robią zakupy – wyjaśnia s. Wiktoria. Podkreśla, że osoby pogłębiające życie duchowe wiedzą, że nie ma rzeczy przypadkowych w życiu. – Gdy studiowałam pielęgniarstwo i miałam pierwsze spotkania i praktyki z pacjentami w hospicjum – to było dla mnie niezwykle trudne doświadczenie. Z dnia na dzień zmieniała się sytuacja na salach. Pacjenci odchodzili, inni tracili świadomość. Stwierdziłam, że to nie dla mnie. Ale zostałam wezwana do tej posługi, podjęłam ten wysiłek. Nie jest to łatwe, bo trzeba się zmagać z doświadczeniem choroby, patrzeć na cierpienie, niekiedy osób bardzo młodych. Są momenty, gdzie współczesna medycyna nie jest w stanie uśmierzyć bólu. Musimy potrafić znieść nasze przygnębienie i niekiedy roszczeniowe zachowania bliskich naszych pacjentów – dodaje siostra.
Jest duże niepogodzenie z chorobą, ze śmiercią
Grażyna Olszak, pielęgniarka ze specjalizacją paliatywną pracuje w hospicjum od pierwszego dnia jego funkcjonowania. – Obserwujemy, że coraz więcej osób chorych, ich bliskich jest nieprzygotowanych na to, że choroba może zakończyć się w każdej chwili śmiercią. Jest duże niepogodzenie z chorobą, śmiercią. Bo rzeczywiście wszędzie pokazywane są młode, zdrowe, szczupłe osoby, które osiągnęły sukces. A w życiu bywa inaczej. Są sytuacje trudne i tragiczne – wyjaśnia G. Olszak. Jej założeniem była praca w hospicjum przez rok, może dwa. – Żyję tym. Myślę, że początków należy szukać w wyborze zawodu. Myślę, że systematycznie się wzrasta w tym zawodzie. Choć czasami, gdy kończą się możliwości pomocy pacjentowi – można odebrać to jako porażkę. Myślę, że najcenniejsza w naszej pracy jest nauka od chorego. Gdybyśmy się przeszli po salach naszego hospicjum, to zauważymy pacjentów śpiących, leżących, milczących. Ale w takim bezpośrednim kontakcie z nami, niekiedy w dwóch zdaniach, uświadamiają nam wiele. Uczą nas pokory i wrażliwości.

Papież do zakonnic: musimy zrozumieć wasze miejsce w Kościele

Musimy jeszcze popracować
nad rozumieniem roli zakonnicy
w Kościele – powiedział Papież
podczas spotkania z przełożonymi
generalnymi żeńskich zgromadzeń
zakonnych. Na wstępie zwrócił
uwagę na przemiany, jakie dokonały
się w ostatnich latach. Jeszcze 30 lat
temu – mówił – wszystkie byłyście
ukryte za takimi samymi habitami.
Dziś każde zgromadzenie wybiera taki ubiór, jak chce. Świecki, tradycyjny czy narodowy.
Dziękuję wam za tę ryzykowną drogę odnowy – mówił Franciszek.
Krzysztof Bronk - Watykan
Papież podkreślił, że zakonnice nie powinny pracować jako pomoc domowa
dla kapłanów. Nie po to stałaś się zakonnicą, aby być służącą księdza – dodał Franciszek.
Kościół jest kobietą
“ Musimy iść naprzód w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jaką pracę powinny wykonywać w Kościele siostry, kobiety konsekrowane? Nie mylmy tego z pełnieniem jedynie jakiejś funkcji, na przykład przewodzeniem jakiejś dykasterii, czemu nie. W Buenos Aires moim kanclerzem była kobieta. W wielu diecezjach kanclerzami są kobiety. Ale ważniejsze jest to, co wykracza poza samą funkcję. Do tego jeszcze nie dojrzeliśmy, nie zrozumieliśmy tego. Ja twierdzę, że Kościół jest kobiecy, jest kobietą. Ktoś powie: to tylko taki obraz. Nie, to rzeczywistość. W Biblii, w Apokalipsie Kościół nazwany jest oblubienicą Jezusa. Jest kobietą. Ale musimy jeszcze rozwinąć tę teologię kobiety. ”
Franciszek przedstawił też zakonnicom rezultaty badań przeprowadzonych
przez powołaną przez niego komisję na temat diakonatu kobiet w historii Kościoła.
Papież zaznaczył, że badania te będą kontynuowane, aby zrozumieć, co było
na początku, w objawieniu. Nie można ustanawiać posługi sakramentalnej dla kobiet,
jeśli nie chciał tego Pan Jezus. W tym momencie wiadomo jedynie, że ustanowienie
tak zwanych diakonis nie miało charakteru sakramentalnego. 
Papież podjął również temat nadużyć. Stwierdził, że Kościół jest zawstydzony tym,
co odkrywa od 20 lat. Ale jest to, jak zaznaczył, wstyd błogosławiony. Przyznał,
że wiele środowisk jest niezadowolonych z podjętych do tej pory środków. Gdybyśmy
powiesili na placu św. Piotra stu winnych księży, to wszyscy byliby zadowoleni,
ale problem nie zostałby rozwiązany – powiedział Franciszek. Podkreślił, że problemy
rozwiązuje się procesami przemiany, a nie spektakularnymi gestami. Więcej...

8 maja 2019

Kaplica w St. Mary Mercy Hospital w Livonia, Michigan, USA


Kaplica w  St. Mary Mercy Hospital w Livonia, Michigan, USA, została wyróżniona jako jeden z trzech najlepszych projektów w stanie Michigan. Oto LINK do strony z nagrodami, dzięki czemu możesz poznać innych zwycięzców.

W ramach tych nagród AIA przyznaje nagrodę People's Choice Award, w której codziennie można głosować na projekt, który zdaniem głosującego jest najlepszy. Oto LINK, aby oddać głos na nagrodę publiczności - można głosować codziennie do 20 czerwca.

David Nantais, misja i społeczność, Trinity Health, St. Mary Mercy Hospital napisał:

Kaplica św. Marii zdobyła jedną z trzech nagród Amerykańskiego Instytutu Architektury (AIA) dla stanu Michigan. To wielka sprawa w świecie architektury.  Wszyscy powinniśmy być wdzięczni i dumni z tego osiągnięcia! Nasza kaplica zdobyła to wyróżnienie ze względu na niesamowite piękno samej konstrukcji. Ważne jest, abyśmy nadal pozwalali, by piękno przestrzeni było najbardziej widoczne i przyciągało gości do modlitwy i medytacji.


6 maja 2019

Oblicza męczeństwa


Stało się już niemal tradycją, że podczas świat Zmartwychwstania, kiedy wsłuchujemy się w radosne „Alleluja” głoszące zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, docierają do nas smutne informacje o zamachach na katolickie świątynie. Tak było w 2014 roku w Lahore, gdzie zginęły 72 osoby, w tym 30 dzieci. Podobne wiadomości dochodzą również w okresie świąt Bożego Narodzenia. W 2010 roku Boko Haram w zamachach na kościoły zabiło 40 osób. Sytuacja powtórzyła się 25 grudnia 2011 r. – w kilku zamachach śmierć poniosło wówczas 27 osób. 

Milczenie świata 

Kiedy siedzieliśmy przy świątecznych stołach i składaliśmy sobie życzenia, również w tym roku zaczęły napływać informacje o strasznych wydarzeniach na Sri Lance. Liczba zabitych ciągle rosła, a liczba rannych podawana w setkach przerażała. Kiedy media zaczęły nagłaśniać atak, księża spontanicznie zaczęli modlić się z wiernymi, ale zabrakło jakiegoś wyraźnego aktu solidarności jak przy pożarze katedry Notre Dame, nie zabiły wszystkie dzwony. Warto też zauważyć, jak trudno przechodziło niektórym wydusić, że chodziło o chrześcijan! Do rangi symbolu urosła wypowiedz Baracka Obamy, który mówił o „wyznawcach Wielkanocy” zabitych podczas zamachów. To milczenie zaczyna być porażające. Gdy jestem w Syrii czy Iraku, to tamtejsi chrześcijanie proszą nas, abyśmy byli „ich głosem”, bo oni głosu nie mają. Czy my, katolicy, żyjący w pokoju i we względnym dobrobycie, potrafimy wołać w imieniu tych, którzy są mordowani, wypędzani ze swoich domów, których świątynie są niszczone! Potrzeba tak niewiele, a jakże często i z tego obowiązku się zwalniamy. Wyobraźmy sobie śmierć tylu muzułmanów czy Żydów. Jak szerokim echem przetoczyłyby się te informacje przez wszystkie media. Obudźmy się, przestańmy być wreszcie Kościołem milczenia! Kiedy w USA nakręcono film „Innocence of Muslims (”Niewinność muzułmanów„), w którym prorok Mahomet jest przedstawiony jako kobieciarz i pedofil, przed placówkami dyplomatycznymi USA w Egipcie i Libii odbyły się krwawe demonstracje. W Libii zabito ambasadora USA Chrisa Stevensa i trzech innych dyplomatów. W Kairze wdarto się na teren ambasady i podarto flagę USA. Szturm przypuszczono na ambasadę USA w Jemenie. Amerykanie, wystraszeni skalą protestów, znaleźli sposób na zatrzymanie rozpowszechniania filmu. Oczywiście nie zachęcam nikogo do palenia ambasad, jednak zatrważa i smuci, jeśli w ponoć katolickim kraju, jak przedstawiana jest Polska, kiedy pseudoartysta podrze Biblię, to nawet niektórzy duchowni bronią tego aktu jako wyrazu wolności słowa. Dla kogo mieć większą litość? Bluźniercze sztuki i instalacje antyreligijne wystawiane za pieniądze z podatków, przyzwalanie na niszczenie wszelkich świętości i autorytetów, jak choćby osoby św. Jana Pawła II, musi skutkować obojętnością, ”spychologią„ – niech inni to za mnie załatwią. Zanim dojdzie do zamachów czy mordów, to wcześniej pojawiają się drwiny, bluźnierstwa, profanacje. Jest to swoiste sondowanie, jak daleko antykatolickie działania można realizować w danej społeczności. W Orisie w 2007 r. niszczono jedynie dekoracje świąteczne, ale już w 2008 roku mordowano chrześcijan, palono szkoły, domy i kościoły. 

Statystki przerażają 

Ostatnie dane napawają nieco optymizmem, pokazując, że liczba chrześcijan zabijanych za wiarę maleje. Dane za ubiegły rok podane za Center for Studies on New Religions mówią o 90 tys. chrześcijan zabitych w 2018 roku. Jakie są przyczyny takiej sytuacji? Jest ich wiele. Samobójcze zamachy na Sri Lance na kościoły oraz hotele, w których zatrzymują się zachodni turyści, są przejawem ”globalnych odrażających prześladowań chrześcijan„ – napisał znany katolicki publicysta, John Allen, na łamach ”Washington Post„. Najbardziej szokującym aspektem tej rzezi jest to, że nie jest ona szokująca – jest przewidywalną częścią odrażającej, globalnej tendencji. Allen zwraca uwagę, iż chrześcijanie są najliczniejszą grupą religijną współczesnego świata i najczęściej stają się celem ataków. Chrześcijanie stanowią 31 proc. ludności współczesnego świata, podczas gdy muzułmanie 24 proc. Warto też odnotować, że chrześcijanie i świątynie chrześcijańskie są celami ataków nie tylko islamskich fanatyków, lecz radykałów wszelkiej maści i odcieni. Ataki na chrześcijan, zdaniem Allena, są często spowodowane ”błędnym identyfikowaniem chrześcijaństwa z Zachodem i zachodnią polityką zagraniczną„. Doświadczyli tego chociażby wyznawcy Chrystusa w Iraku, gdyż utożsamiano ich z najeźdźcami, czyli wojskami koalicyjnymi. W kontekście milczenia Europy w kwestii krwawych prześladowań chrześcijan na ciekawy aspekt zwrócił uwagę prof. Ryszard Legutko. Mówi on o antychrześcijańskim kompleksie Starego Kontynentu, wyrastającym z okresu oświecenia, które w wydaniu francuskim było wybitnie antykatolickie i antyklerykalne. Warto też wskazać na hipokryzję lewicy europejskiej, która z jednej strony naciska na przyjmowanie uchodźców, z drugiej odmawia tego prawa chrześcijanom, konwertytom na chrześcijaństwo, którym grozi śmierć w ich ojczyznach. Niestety, w sytuacji dużej ilości ataków na chrześcijan i braku reakcji społeczności międzynarodowej grozi nam znieczulenie na los naszych braci i sióstr. Gdy od lat oglądamy wiadomości z Iraku (w 2003 r. było tam 1,5 mln chrześcijan, dzisiaj jest ok. 300 tys.) czy z Syrii i na paskach na ekranie widzimy 10, 20 czy 100 zabitych chrześcijan, to po kilku latach przestaje to poruszać. 

Dramat kobiet 

Bardzo bolesnym aspektem prześladowania chrześcijan jest porywanie dziewcząt lub młodych kobiet i na siłę wydawanie ich za mąż za muzułmanów. Często robi im się kompromitujące zdjęcia i grozi, że jeśli tylko podejmą próbę ucieczki, zostaną one opublikowane w internecie. Te młode dziewczyny nie mają już wyboru i skazane są na życie w obcym środowisku. Tylko w Pakistanie, gdzie chrześcijanie to około 2 proc. z około 193 mln mieszkańców, szacuje się, że rocznie porywanych jest około 800 dziewcząt! Podobna sytuacja ma miejsce w Egipcie i dotyczy Koptów. Bolesne jest również to, że zarówno w Pakistanie, jak i Egipcie wojsko czy policja często odmawia wszczęcia poszukiwania zaginionej córki. Rodzice pozostają bezradni wobec machiny państwa zdominowanego przez urzędników muzułmańskich, gdyż wiele zawodów jest zamkniętych dla chrześcijan. Te małe i biedne wspólnoty wkładają wiele wysiłku w prowadzenie szkół. Wychodzą z założenia, że dzieci, które razem siedzą w ławce, grają w piłkę, nie sięgną później po broń przeciw swemu koledze. W ubiegłym roku 90 tys. naszych sióstr i braci zostało zamordowanych tylko dlatego, że wierzyli w Chrystusa. 90 tysięcy tragedii, bólu i smutku. A za każdą z tych liczb stoi często tragedia najbliższych. Czy zrobiliśmy wszystko, aby do tego nie doszło? Czy byliśmy ich głosem? Czy może już zafundowaliśmy sobie luksus milczenia?! 

Wszyscy pragnący wesprzeć darowizną ofiary zamachów na Sri Lance mogą dokonać wpłaty na konto: PKO BP o/ Warszawa 87 1020 1068 0000 1402 0096 8990 tytułem: Pomoc dla Sri Lanki albo Sri Lanka Ks. prof. Waldemar Cisło Autor jest dyrektorem Sekcji Polskiej Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie.